Wtorkowe „Źródła” poświęciliśmy na rozmowę o nowej publikacji Tatrzańskiego Parku Narodowego pt. „Podhalanie. Wokół tożsamości”, autorstwa Stanisławy Trebuni-Staszel i Agnieszki Gąsienicy Giewont. Książka jest pokłosiem wystawy „Podhalanie”, badań terenowych, rozmów z Podhalanami o tym, kim się czują, jak zmieniło się ich pasterskie życie. Pomysłodawcą ekspozycji był obecny dyrektor TPN. Kilka lat temu zainspirowała go wystawa Susan Nancy „We are here”. Ten tytuł nakłonił go do opowiedzenia o współczesnych Podhalanach. Ale z innej perspektywy. Chciał zapytać o to, co dla nich jest dziś ważne, jaką rolę ogrywa przestrzeń gór, chronionych obecnie przez TPN…
- Obraz Podhala, który wyłania się z naszych badań, rozmów, odbiega od stereotypowych wyobrażeń na temat gór i Górali. Chcieliśmy zapytać o codzienne życie, pracę, obowiązki, ale i jak widzą swoją kulturę, tradycję, miejsce, w którym żyją – mówiła Stanisława Trebunia-Staszel.
Autorkom książki (we współpracy z Katarzyną Gąsienicą-Józkowy z Poronina) udało się przeprowadzić badania jeszcze przed wybuchem pandemii, kiedy spokojnie można było przemieszczać się po Podhalu. Wzięło w nich u około 60 osób.
- Stworzyłyśmy kwestionariusz zawierający 50 szczegółowych pytań. Byłyśmy dla naszych rozmówców wymagające, a sama rozmowa była czasochłonna – podkreślała Agnieszki Gąsienicy Giewont. – Niemniej Podhalanie byli dla nas bardzo cierpliwi i życzliwi. Podhale na przestrzeni ostatnich 80 lat bardzo się zmieniło. Przeobraziło się z dość biednego regionu w region turystyczny. Taki, który czerpie ze swojej tradycji, jest świadomy swojej tożsamości i swoich atutów. W trakcie badań u większości naszych respondentów pojawiła się tęsknota za dawnymi czasami, za wspólnotą, poczuciem małych społeczności. Ludziom brakuje małych społeczności, posiadów, wzajemnej pomocy.
- Zależało nam bardzo na tym, by publikacja była spójna – oddawała wizualnie zawartość książki. Jeszcze przy wystawie myśleliśmy o tym, by towarzyszył jej katalog. Z początku miał mieć skromniejsza formułę, ale już przy czytaniu materiałów podczas przygotowywania wystawy, okazało się, że te rzeczy są na tyle cenne, że nie chcemy, by przepadły. Postanowiliśmy je utrwalić. – Mówiła Paulina Kołodziejska, przedstawicielka TPN.
Powróciliśmy też do dopiero co zakończonych Mikołajek Folkowych. Usłyszeliśmy krótką relację z festiwalu, na którym Maria Baliszewska była jurorką. Nasza redaktor zwróciła uwagę na wielką różnorodność stylistyczną i profesjonalizowanie się muzyki folkowej. Poznaliśmy także laureata Sceny Otwartej – grupę Grandmother Jazz.
- Czujemy niedowierzanie i duże zaskoczenie. Już samo to, że mogliśmy wystąpić było dla nas dużym zaskoczeniem. Jesteśmy nowym tworem, zdecydowaliśmy się zgłosić na Mikołajki, ale nie spodziewaliśmy się, że dotrzemy do finału! – mówiła Ewelina Prokopiuk, wokalistka Grandmother Jazz. – Ta muzyka cały czas była gdzieś we mnie. Pochodzę z Roztocza. Pamiętam z dzieciństwa śpiewy w domu, śpiewy na pogrzebie. Nie zdawałam sobie sprawy, że to unikat. Myślałam, że tak jest wszędzie!