Herody, żywe szopki, gwiazdy i Turoń – tradycje kolędnicze u Górali Białych

Ostatnia aktualizacja: 04.01.2023 16:00
Jak na okres karnawałowo-kolędniczy przystało, zaglądamy do kolejnego regionu w Polsce, by sprawdzić, jak miały się – i mają! – zwyczaje kolędnicze. Tym razem czas na okolice Łącka, gdzie zamieszkują Górale Biali, grupa Górali Sądeckich.
Audio
Turonie z kolekcji Muzeum Etnograficznego w Krakowie
Turonie z kolekcji Muzeum Etnograficznego w Krakowie Foto: NAC

W audycji m.in. Józef Wójtowicz – kierownik zespołu regionalnego „Słopniczanie” – opowiadał o współistniejących tradycjach kolędniczych w jego regionie. W okolicy Łącka nie slychać było bowiem jednej tylko grupy kolędników. Była grupa chodząca ze Śmiercią, Żydem i Diabłem (przedstawiająca 

W audycji m.in. Józef Wójtowicz – kierownik zespołu regionalnego „Słopniczanie” – opowiadał o współistniejących tradycjach kolędniczych w jego regionie. W okolicy Łącka nie slychać było bowiem jednej tylko grupy kolędników. Była grupa chodząca ze Śmiercią, Żydem i Diabłem (przedstawiająca śmierć Heroda), drugą grupą byli Żyd, Cygan i Cyganka. Trzecia grupa chodziła z Turoniem i Gwiazdą. Wówczas to młodzi kawalerowie chodzili z muzyką, a wieczór kończył się zabawą w domu, w którym było najwięcej dziewczyn. Podstawowym zespołem towarzyszącym Turoniowi były skrzypce (prym i sekund), trąbka, klarnet i basy. Jak wspomniał Józef Wójtowicz, następnie wkroczył „nieszczęsny akordeon” i zastąpił muzykę.

Turoń albo Rajski Byk przybierał też kształt barana lub kozy. Ten mistyczny stwór padał martwy, następnie ożywał. To bardzo symboliczna postać, wskazująca na cykl życia (także wegetacji) – coś musi umrzeć, by dać życie. Podobną symbolikę, jak zwracał uwagę Wójtowicz, ma także słoma, która drzewiej zajmowała ważne miejsce w chałupach. Kto dziś pamięta o symbolice mistycznej maszkary – turonia?  Józef Wójtowicz ze smutkiem stwierdza, że coraz mniej osób. Podobnie niewielu ludzi zdaje sobie sprawę ze znaczenia samego kolędowania.

- Kiedyś pominięcie przez kolędników czyjegoś domu było jak przekleństwo. Oznaczało brak urodzaju dla gospodarza – przypominał kierownik „Słopniczan”.

Józef Wójtowicz stara się zachęcać młodzież do kultywowania zwyczajów kolędniczych. „Historycznie rzecz ujmując, po kolędzie chodzili głównie dwudziesto-, trzydziestoletni parobkowie” – wskazywał nasz rozmówca.

Przeczytaj także:

 

Usłyszeliśmy także opowieści członków zespołu „Żywa Szopka” z Lubomierza. Tradycja żywej szopki przechodziła tu z dziada-pradziada.

- Gdzie indziej mówią na to „herody”, a u nas: „żywa szopka” – mówił Jan Wojciarczyk. – Są pastuszkowie, Herod i jego żołnierze, Żyd, grabarz i jego żona czarownica… Józef, Maryja… Cała żywa szopka

Józef Krzan z Lubomierza wspominał z kolei tradycję tworzenia kolędniczej gwiazdy.

- Gwiazdę przygotowywało się przez cały Adwent. Na przetaku. Do tego drzewo oklejone pergaminem i ozdoby zwane „jutrzenki”. Jak robić gwiazdę przekazał dziadek mojemu ojcu, a on mnie.

- Gwiazda z kolędnikami musi być. Bez Gwiazdy kolędniki nic nie wartają – dodał najstarszy z lubomierskich kolędników. – I musi mieć jak najwięcej rogów. To wróży bogactwo.

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadził: Kuba Borysiak

Data emisji: 4.01.2022

Godzina emisji: 15.15