- Miałem wypadek, gdy budowałem mieszkanie. Przycięło mi palce u lewej ręki. A muzyka wyleciała mi z głowy - wyjaśniał Jan Kmita ponaddwudzeistoletnią przerwę w swoim graniu. Na szczęście, namówiono go, by wrócił do skrzypiec.
Repertuar przekazywany był ustnie, często muzycy na weselach podchwytywali melodie, spiewane przez gości.
- Kto wygrał, to muzykant był, kto nie - krowy paść! - wspominał Jan Kmita.
Najtrudniej było przy oczepinach. Podczas tego obrzędu przez wiele godzin trzeba było podchwytywać często zmieniające się melodie.
Jana Kmitę i towarzyszącego mu na bębenku obręczowym Tadeusza Cieślaka bedzie można usłyszeć podczas "Kajockiej wirówki" w Warszawie, w sobotę 26 lutego o godz. 19:00 na Scenie Lubelskiej.
Jan Kmita - skrzypek weselny, rocznik 1936, urodził się i mieszka we wsi Przystałowice Małe, leżącej na północ od Przysuchy. Na skrzypcach gra od dziecka. Uczeń Piotra Gacy, w wieku 14 lat (sam twierdzi, że 10) zagrał na pierwszym weselu, których w życiu ograł około 300-tu. Grał z wieloma harmonistami, min. z Florianem i Józefem Porczkami, Gwiazdą, braćmi Lipcami. W swoim repertuarze posiada niezliczoną liczbę melodii mazurkowych, zwanych też oberkami ciągłymi, które gra w charakterystycznej dla mikroregionu kajockiego manierze.
Audycję prowadził Jakub Borysiak.