Pan Stanisław Olszewski przez ponad dwadzieścia lat był gajowym w leśnictwie Pogorzelec. Oprócz tego razem z bratem tworzyli wziętą tradycyjną kapelę, którą zapraszano na wesela, zabawy i „papuciówki" (tańce w prywatnych domach). Pani Irena Olszewska zajmowała się tradycyjnym rękodziełem, koronkarstwem, sama tkała dywany, wyszywała.
Wizyta w ich domu to niezapomniana podróż w czasie; wspaniała opowieść o dawnym życiu mieszkańców tej części Suwalszczyzny. cyt. za: Piotr Fiedorowicz.
Stanisław Olszewski z zespołem Otako na Muzyczne Scenie Tradycji, 2012 rok.
Studziany Las położony ok. 7 km od wiodącej na Litwę do przejścia w Ogrodnikach. Trzeba wiedzieć gdzie skręcić, bo brak jest drogowskazu. Do wsi dojechać można wyłącznie własnym środkiem transportu. Nie jeżdżą tu ani autobusy PKS-u, ani prywatne busy. W 1959 roku Ewa Frys pisała: Wioska Studziany Las, głęboko ukryta w lasach nad Czarną Hańczą, składa się zaledwie z ok. 20 domów. Do dzisiaj niewiele się zmieniło, ale zachowało się tu wiele przykładów dawnego budownictwa ludowego. O lepionych garnkach nie ma mowy, chociaż w latach przedwojennych i krótko po wojnie, Studziany Las słynął z wyrobu tych wyjątkowych naczyń. Według tradycji – w każdym prawie domu pracował ‘dawniej’ garncarz. Barwną postacią z tej wsi był Stanisław Olszewski, muzyk, ostatni czółniarz, który potrafił zrobić tradycyjne suwalskie dłubanki. Jako muzyk gościł z Otako na Muzycznej Scenie Tradycji w 2012.
- Świetny gawędziarz - wspominał go muzyk Piotr Fiedorowicz z zespołu Otako i Stowarzyszenia Krusznia. Pana Stanisława poznał w 2005 roku. - Już wtedy był najstarszym mieszkańcem w okolicy, a jeszcze tylko żył potem. Był człowiekiem dawnej wsi, umiał robić i wszystko, i opowiedzieć też, a opowiadał szczegółowo...
O dawnych suwalskich łaźniach dymnych, o muzyce, o życiu przed wojną, o przymusowych robotach, ale i o żonie Irenie. - Pamiętam go jako niesamowicie otwartego człowieka, bardzo radosnego, niepoddającego się trudom życia, człowieka z zupełnie innej epoki niż my. Potrafił robić wszystko: kosze na ryby, na raki, sieci, dłubanki, był ostatnim człowiekiem, który pływał taką dłubanką. Był muzykantem, pochodził z muzykującej rodziny, grać nauczył się w czasie okupacji, na zesłaniu był na robotach koło Królewca, i tam, żeby było weselej, nauczył się grać na harmonijce ustnej. Pamiętam też historię, jak to wziął żonę na rower i powiózł do urzędu gminy na ślub cywilny.
Stanisław Olszewski ze Studzianego lasu zmarł w wieku 101 lat.
- Ja się urodził w 1922 roku, a moja rodzina to sześcioro rodzeństwa, sześcioro dzieci mieli moi rodzice, pięć morgi ziemi mieli, a przed wojną pracy mało było. Pamiętam, bo jak wojna nastała, to miałem 17 lat - mówił w archiwalnym nagraniu Piotra Fiedorowicz pan Stanisław. - Nieraz tak myślę, jak człowiek przeżył, np. np. jak zęby czyścił? Nie czyścił, a wszystkie zęby mam, i wzrok mam.
W swoich opowieściach zdradził co nieco o melodiach, które pamiętał, i które grano na zabawach, takich jak polki, oberki, wspominał o tradycyjnych dymnych łaźniach, w których "się wyparzano". Co ciekawe, z Piotrem Fiedorowiczem poznali się całkiem późno. - Jak go poznałem, to on nie grał, nie miał instrumentu, a mieszkał z żoną, schorowaną, mieli żałobę po córce, instrument bardzo zniszczony, i żona nie był za bardzo przychylna - wspominał Piotr Fiedorowicz. - W 2007 roku zmarła jego żona Irena, i potem znowu zaczął grać, przypominać sobie melodie, wychodził na Czarną Hańczę na pomost, z którego przygrywał kajakarzom. I grał coraz lepiej. Poznał go, gdy miał 80 kilka lat, a on wszedł na piąty bieg i i dopiero zaczął nowy etap.
Stanisław Olszewski zmarł w wieku 101 lat. W 2022 roku z okazji setnych urodzin odwiedził go premier Mateusz Morawiecki.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 24.05.2023
Godzina emisji: 15.15