"Lewa wolna" to rozkaz przekazywany z szeregu do szeregu w kolumnie marszowej dla dania drogi innej kolumnie. Użyte w tytule powieści Józefa Mackiewicza słowa mogą oznaczać "danie drogi" bolszewizmowi.
"Lewa wolna" łączy fikcję powieściową z autentycznymi wydarzeniami okresu wojny polsko-bolszewickiej. Akcja toczy się po jednej i po drugiej stronie.
Mackiewicz miał niespełna siedemnaście lat, gdy poszedł na tę wojnę jako ochotnik. Dwa lata służył w kawalerii. Po stronie polskiej walczyli też Kozacy kubańscy i ochotnicy rosyjscy. Zetknięcie się z nimi miało wpływ na późniejszą twórczość i na poglądy polityczne pisarza.
Operacje wojskowe i działania polityczne są w powieści przedstawione na podstawie źródeł polskich, bolszewickich, rosyjskich emigracyjnych, ukraińskich, białoruskich i zachodnich. Postacie historyczne mówią słowami wypowiedzianymi naprawdę.
Związek między fabułą i dokumentem w Lewej wolnej pięknie opisał Marian Hemar: "Józef Mackiewicz na osnowie ludzkich przeżyć pisze historię, ona jest bohaterką książki. Nie umiem sobie inaczej wyjaśnić, dlaczego gdzieniegdzie świetną kompozycję powieści rozrywa, rozsadza jakby, publicystyka dowodów, cytatów, cyfr, skąd nagle pośrodku znakomitego toku narracji – mapy, po co dokumentacja rozkazów dziennych, listów, telefonogramów, świadków i raportów? Rzecz to niezmiernie ciekawa, jak to suche, rzeczowe autentyzowanie przydaje książce napięcia miast je przerywać, jak podnosi zainteresowanie czytelnika na jakiś wyższy poziom, bardziej jeszcze chciwy tych wszystkich faktów. W tym właśnie niemal «antypowieściowym» chwycie ujawnia się najżywiej rasowy, nieomylny artyzm Józefa Mackiewicza. Nie można nie wyrazić podziwu dla ogromu pracy przygotowawczej, badawczej, historycznej, której dokonać musiał autor, ileż czasu musiał prześlęczeć w bibliotekach, ileż dokumentów przewertować, jak do nich trafił w naszych emigracyjnych warunkach. … Książką Józefa Mackiewicza jestem głęboko przejęty, głęboko poruszony, z serca mu za nią dziękuję". ("Tydzień Polski" 1966 nr 3, później w książce "Awantury w rodzinie", Londyn 1967.)
Fot. Wydawnictwo Kontra/mat.prasowe
Bolszewizm opanował Rosję, bo przegrała wojnę. Z powieści – i ze źródeł historycznych – wynika niezbicie, że Piłsudski nie poparł białych armii, bo uważał, że bolszewicy są mniej groźnym wrogiem Polski, a zatem nie rozumiał, że bolszewizm zagraża światu. Mógł być unicestwiony w wyniku następnej wojny, którą by przegrał. W roku 1920 klęska bolszewizmu była o włos. Jednakże decyzja Piłsudskiego, że Polska nie wesprze antybolszewickich wojsk rosyjskich zapadła już w połowie 1919 roku, gdy do Warszawy przybył wysłany przez Lenina z tajną misją najwybitniejszy wtedy komunista polski, Julian Marchlewski (alias Jan Karski, alias Jan Kujawski). Lenin rozpoczynał decydującą kontrofensywę przeciw Kołczakowi, a naczelny organ PPS Robotnik drukował artykuł zatytułowany "Widmo caratu" i wiele podobnych. Do października 1919 Denikin uwolnił ogromną część kraju i zaproponował Piłsudskiemu operację, o której sam Piłsudski powiedział, według świadectwa Tadeusza Kutrzeby, przytoczonego w Zwycięstwie prowokacji, "Uderzenie na bolszewików w kierunku na Mozyrz niewątpliwie mogłoby się stać momentem decydującym… Polska na froncie poleskim miała dostateczną ilość sił, by takie uderzenie wykonać". Ostatecznie bolszewizm został uratowany 12 października 1920 roku, gdy w Rydze zawarto "Umowę o preliminaryjnym pokoju i rozejmie między Rzecząpospolitą Polską z jednej a Rosyjską Federacyjną Republika Rad i Ukraińską Socjalistyczną Republiką Rad z drugiej strony".
Wydana w roku 1965 roku w Londynie książka wywołała ostry sprzeciw. Stowarzyszenie Kombatantów Polskich opublikowało broszurę pt. "W obronie prawdy historycznej", zawierającą wypowiedzi różnych osobistości na zebraniu zwołanym w celu potępienia Mackiewicza i powieści. Są tam m. in. słowa gen. Tadeusza Pełczyńskiego: "Obraz lat 1919-20 zarysowany przez Mackiewicza … musimy całkowicie odrzucić jako nieprawdziwy, tendencyjnie wypaczony i uwłaczający nam […] Kawalerzyści polscy występujący w tej powieści, a reprezentujący żołnierza polskiego w ogóle, to ludzie bez żadnej busoli ideowej. […] Kobiety biorące udział w walce – to według Mackiewicza nierządnice i lesbijki rozwydrzone seksualnie. Przedstawia on je wszystkie w sposób poniżający Polki w ogóle".
Odpowiedział na to wydawca "Lewej wolnej", Juliusz Sakowski: "…generał Pełczyński niesłusznie chce widzieć w postaciach powieściowych symbole czy prototypy Polaków i Polek. Zgodny w tym poglądzie jest z teorią (i praktyką) socrealizmu, który domaga się od literatury bohaterów pozytywnych i najchętniej widziałby ich w młodej parze pracującej dla ojczyzny sowieckiej, jeżdżącej na traktorze i śpiewającej pieśni rewolucyjne".
Czyta Jerzy Radziwiłowicz
mc/jp/ask