Każdy dzień zawiera o wiele więcej nieistnienia niż istnienia.
(V. Woolf)
To był piątek, słoneczny, choć zimny dzień. Rodmell, mała wioska na południu Anglii (do Londynu ponad 70 km, na wybrzeże - już niedaleko). Virginia Woolf pisze w swojej pracowni w ogrodzie dwa pożegnalne listy: do swojego męża Leonarda oraz do siostry Vanessy. Zostawia je na kominku w salonie Monk's House. Ubiera się w palto, bierze laskę i idzie w kierunku rzeki Ouse. Znaleziony kamień wkłada do kieszeni palta. Rzeka jest niedaleko.
"Trzeba pracować - nigdy nie tracić swojego dzieła z oczu, a wówczas, jeśli śmierć przeszkodzi - cóż, po prostu trzeba wstać i wyjść, ale nie wolno tracić ani chwili na myślenie o śmierci". ("Dziennik", 15 listopada 1921 r.)
Rocznica własnej śmierci
"Co roku, nie wiedząc o tym, mijam ten dzień/Kiedy pożegnają mnie ostatnie ognie" pisał amerykański poeta W.S. Merwin w wierszu "Na rocznicę mojej śmierci". Każdego roku - nieświadomie, bo jakże inaczej - przechodzimy przez dzień, który kiedyś okaże się dla nas tym ostatnim. Żadnych sygnałów, żadnych znaków. Dzień jak każdy inny. Chyba że już potem, gdy życie się dopełni, ci, którzy pozostaną, będą próbowali doszukiwać się w tych dniach jakichś znaczeń. Ważnych słów, gestów, a może przede wszystkim gorzkiej ironii losu.
Intensywność patrzenia
28 marca 1929 roku Virginia notuje w Dzienniku: "oto dziś dzień 'pełen mocy'; czuję, że stoję na progu jakiejś wymagającej wielkiego wysiłku przygody". Planuje oddać się samotności, kóra ma posłużyć nowej książce. Rozpiera ją energia.
Dokładnie rok później zdaje na kartach swego diariusza relację z pracy nad "Falami". (Powieść ukaże się w 1930 roku, będzie to znakomity, eksperymentalny zapis doświadczenia życia sześciorga jej bohaterów). Ponadto, rzecz dla Virginii Woolf charakterystyczna, migawka z jej ukochanego miasta: "Piękny wiosenny dzień. Szłam przez Oxford Street. Autobusy jadą sznurem. (...) Samotna przechadzka po Londynie to najwspanialszy odpoczynek".
Zarówno jej powieści, jak i autobiograficzne zapisy zdradzają ów istotny rys jej wrażliwości: umiejętność zauważenia tego, co składa się na naszą codzienność - radość z drobiazgów, upajanie się smakami i zapachami, afirmacja zwyczajności. Intensywność przeżywania. W swym słynnym eseju o literaturze kobiet - we "Własnym pokoju" - zaapeluje do przyszłych pisarek, by "żyły świadome rzeczywistości". Według Virginii to kobiety - w odróżnieniu od mężczyzn - potrafią zauważyć, wydawałoby się banalną, skórę rzeczywistości. I ją opisać.
Nietrudno w książkach Virginii Woolf o tę próbę opisania życiowego doświadczenia - próbę świadomą swoich ograniczeń, choć i wykorzystującą nowatorskie metody twórcze. Rozległe historie w "Latach", "Nocy i dniu", niezwykłe przetworzenia w "Orlandzie", pewien czerwcowy dzień 1923 roku w "Pani Dalloway".
- Intensywność patrzenia jest tu absolutnie poetycka - nie ma takiej rzeczy, która nie byłaby warta zanotowania - opowiadała o "Dzienniku" Woolf tłumaczka jej prozy Magda Heydel.
"Nie mogę już dłużej walczyć"
Niewątpliwy wpływ na jej osobowość miało trudne rodzinne dziedzictwo - apodyktyczny ojciec, wczesna śmierć matki i siostry. Potrafiła zamartwiać się niepochlebną opinią o sobie, nieraz wpadała w zwątpienie w to, co robi (choć pisanie było jej pasją - już jako 9-letnia dziewczynka zaczęła "wydawać" domowe pisemko), co jakiś czas przeżywała okresy załamań i głębokiej depresji. Czasy II wojny przynosiły dodatkowe powody do lęku - obydwoje z Leonardem planowali samobójstwo, gdyby Hitler miał zająć Wyspę.
"Nie mogę już dłużej walczyć" napisała Virginia Woolf pewnego marcowego poranka w liście pożegnalnym.
"Nessa zapytała: Czego by się chciało po własnej śmierci? Żeby nie przerywano przyjęcia". ("Dziennik", 22 stycznia 1932 r.)
jp
Fragmenty tekstów Virginii Woolf cyt. za: "Chwile istnienia. Eseje autobiograficzne", Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, tł. Maja Lavergne; "Chwile wolności. Dziennik 1915-1941", Wydawnictwo Literackie, przeł. Magda Heydel; "Pani Dalloway", Wydawnictwo Znak, tł. Krystyna Tarnowska. Fragm. wiersza W.S. Merwina w tł. Czesława Miłosza.