W Bibliotece Jagiellońskiej odczytywane są właśnie rękopisy znajdujące się w tzw. księgozbiorze "berlińskim". Co one kryją?
Biblioteka Pruska, zwana też "Berlinką", powstała w XVII wieku w Berlinie. To ponad 500 tys. bezcennych archiwaliów, pochodzących z różnych okresów, m.in. manuskrypty Goethego, Mozarta, Beethovena, Bacha czy autograf hymnu niemieckego Hoffmanna von Fallersleben. W skład "Berlinki" wchodzą także manuskrypty z VIII i IX wieku, inkunabuły (druki z XV wieku) i inne starodruki.
W polskich rękach kolekcja znalazła się przez przypadek. Ponieważ stolica Niemiec stała się atakiem nalotów bombowych, pod koniec II wojny światowej bezcenne zbiory Biblioteki Pruskiej zostały wywiezione z Berlina i ukryte w różnych miejscach. Spora część zbiorów została przywieziona przez Niemców na Dolny Śląsk i ukryta na zamku w Książu, a potem w budynkach cysterskiego klasztoru w Krzeszowie. Przesunięcie granic sprawiło, że wszystkie te "białe kruki" znalazły się po 1945 roku na terytorium Polski. Do dzisiaj znajdują się w polskich rękach. Po wojnie znajdowały się kolejno w kilku różnych miejscach, ale ostatecznie trafiły do Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, gdzie są przechowywane i badane jako depozyt Skarbu Państwa.
O tym, że spora część Biblioteki Pruskiej znajduje się w Krakowie, świat nie wiedział w zasadzie aż do 1978 roku, kiedy "tożsamość" krzeszowskiej kolekcji została odkryta przypadkiem. Edward Gierek postanowił ofiarować Erichowi Honeckerowi kilka rękopisów jako "dar narodu polskiego". W Berlinie szybko zorientowano się, z jakiej kolekcji pochodzą ofiarowane manuskrypty.
Ich najstarszą, średniowieczną część bada dr hab. Piotr Tylus z Instytutu Filologii Romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest specjalistą w dziedzinie rękopisów romańskich. Aż trzykrotnie był laureatem Programu KWERENDA Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (FNP). Grant ten umożliwia specjalistyczne badania w zagranicznych archiwach i bibliotekach. Dzięki wsparciu FNP nasz gość pracował w Paryżu i Montrealu. Zdobyte doświadczenie wykorzystuje teraz w Krakowie, gdzie w 2007 roku stworzył grupę badawczą "Fibula". To kilkuosobowe grono filologów i mediewistów zajmuje się naukowym opracowaniem 452 rękopisów romańskich, włoskich, hiszpańskich, katalońskich i portugalskich, które znajdują się właśnie w tzw. księgozbiorze "berlińskim" w Bibliotece Jagiellońskiej. - "Fibula" to klamra. Nazwę wymyśliliśmy, aby zaznaczyć, że chcemy spinać Wschód z Zachodem, a przeszłość z teraźniejszością - mówi dr Tylus.
Od wielu lat Niemcy domagały się zwrotu bezcennych zbiorów, ale strona polska odmawiała ze względu stratę polskich dóbr kultury, zrabowanych lub zniszvczonych przez Trzecią Rzeszę. - Strona polska obeszła się z "Berlinką" w sposób niezwykle delikatny. Zwykle, kiedy biblioteka przyjmuje księgozbiór, nadaje mu własne sygnatury, a tutaj tak się nie strało. Księgozbiór berliński stanowi własność skarbu Państwa, a jego oryginalne, berlińskie sygnatury, nie uległy zmianie - wyjaśnia dr Tylus. Dzisiaj wielu niemieckich naukowców uważa, że księgozbiór berliński może pozostać w Krakowie, podkreślając, że jest odpowiednio konserwowany i dostępny dla międzynarodowego gremium badaczy.
Dr hab. Piotr Tylus ma na koncie wiele ciekawych odkryć, dokonanych nie tylko podczas badań nad "Berlinką". W Paryżu odnalazł na przykład XV-wieczną francuską legendę o św. Dominiku, wcześniej nieznaną. O losach tego niezwykłego zbioru i o swojej pracy nad średniowiecznymi manuskryptami dr hab. Piotr Tylus opowiadał w "Skarbcu Nauki Polskiej". Audycję prowadziła Katarzyna Kobylecka.
Biblioteka Pruska, potocznie zwana "Berlinką", powstała w XVII wieku w Berlinie. Jej zbiory były stopniowo powiększane aż do początków XX wieku. To tysiące bezcennych archiwaliów, pochodzących z różnych okresów, m.in. manuskrypty Goethego, Mozarta, Beethovena, Bacha czy autograf hymnu niemieckiego Hoffmanna von Fallersleben. W skład "Berlinki" wchodzą także manuskrypty z VIII i IX wieku, iluminowane księgi z XIII wieku, inkunabuły (druki z XV wieku) i inne starodruki.
W polskich rękach kolekcja znalazła się przez przypadek. Ponieważ stolica Niemiec stała się atakiem nalotów bombowych, pod koniec II wojny światowej bezcenne zbiory Biblioteki Pruskiej zostały wywiezione z Berlina i ukryte w różnych miejscach. Spora ich część została przywieziona przez Niemców na Dolny Śląsk i ukryta na zamku w Książu, a potem w budynkach cysterskiego klasztoru w Krzeszowie. Przesunięcie granic sprawiło, że wszystkie te "białe kruki" znalazły się po 1945 roku na terytorium Polski. Do dzisiaj znajdują się w polskich rękach. Po wojnie trafiły do Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, gdzie są przechowywane i badane jako depozyt Skarbu Państwa.
O tym, że spora część Biblioteki Pruskiej znajduje się w Krakowie, świat nie wiedział w zasadzie aż do 1978 roku, kiedy "tożsamość" krzeszowskiej kolekcji została odkryta przypadkiem. Edward Gierek postanowił ofiarować Erichowi Honeckerowi kilka rękopisów jako "dar narodu polskiego". W Berlinie szybko zorientowano się, z jakiej kolekcji pochodzą sprezentowane manuskrypty.
Ich romańskojęzyczną część bada dr hab. Piotr Tylus z Instytutu Filologii Romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Aż trzykrotnie był laureatem Programu KWERENDA Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (FNP). Grant ten umożliwia specjalistyczne badania w zagranicznych archiwach i bibliotekach. Dzięki wsparciu FNP nasz gość pracował w Paryżu i Montrealu. Zdobyte doświadczenie wykorzystuje teraz w Krakowie, gdzie w 2007 roku stworzył grupę badawczą "Fibula". To kilkuosobowe grono filologów i mediewistów zajmuje się naukowym opracowaniem 467 rękopisów romańskich, włoskich, hiszpańskich, katalońskich i portugalskich, które znajdują się właśnie w tzw. księgozbiorze berlińskim w Bibliotece Jagiellońskiej. - "Fibula" to klamra. Nazwę wymyśliliśmy, aby zaznaczyć, że chcemy spinać Wschód z Zachodem, a przeszłość z teraźniejszością - mówi dr Tylus.
Romańskie manuskrypty z kolekcji berlińskiej pochodzą z różnych okresów - od XIII do XX wieku. Najcenniejsze są, oczywiście, te najstarsze. - Przedstawiają wysoką wartość bibliofilską. Niektóre egzemplarze są warte nawet kilka milionów euro. Zawierają bezcenne miniatury i unikatowe oprawy - wyjaśnia krakowski uczony. Na przykład najstarszy zachowany egzemplarz historii o rodzicach Karola Wielkiego albo XIII-wieczną francuską adaptację XII-wiecznej Historia Regum Britanniae.
Po 1978 roku przez wiele lat Niemcy domagały się zwrotu bezcennych zbiorów, ale strona polska odmawiała ze względu straty polskich dóbr kultury, zrabowanych lub zniszczonych przez Trzecią Rzeszę. - Strona polska obeszła się z "Berlinką" w sposób niezwykle delikatny. Zwykle, kiedy biblioteka przyjmuje księgozbiór, nadaje mu własne sygnatury, a tutaj tak się nie stało. Księgozbiór berliński stanowi własność Skarbu Państwa, a jego oryginalne, berlińskie sygnatury, nie uległy zmianie - wyjaśnia dr Tylus. Dzisiaj wielu niemieckich naukowców uważa, że księgozbiór berliński powinien pozostać w Krakowie, podkreślając, że jest odpowiednio konserwowany i dostępny dla międzynarodowego gremium badaczy. Część dokumentów została już zdigitalizowana.
Dr hab. Piotr Tylus ma na koncie wiele ciekawych odkryć, dokonanych nie tylko podczas badań nad "Berlinką". W Paryżu odnalazł na przykład XV-wieczną francuską legendę o św. Dominiku, wcześniej nieznaną.
O losach niezwykłego krakowskiego zbioru i o swojej pracy nad średniowiecznymi manuskryptami dr hab. Piotr Tylus opowiadał w "Skarbcu Nauki Polskiej".
Audycję prowadziła Katarzyna Kobylecka.
(ew/jp)