Ewa Podleś: w restauracjach prosimy o wyciszenie muzyki
Program:
Christophe Bertrand Mana, Wolfgang Amadeus Mozart Koncert fortepianowy A-dur KV 488, Ludwig van Beethoven V Symfonia c-moll op. 67, wyk.:
Wyk. Fazil Say – fortepian, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, José Maria Florêncio– dyrygent
W przerwie koncertu zapraszamy na rozmowę z Fazilem Sayem, z którym spotka się Krzysztof Dziuba.
***
Na "Filharmonię Dwójki" w czwartek (12.04) w godzinach 19.30-21.30 zaprasza Andrzej Sułek.
***
Koncert fortepianowy A-dur KV 488 (1786) jest jednym z najpopularniejszych spośród wszystkich 27 utworów tego gatunku skomponowanych przez Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756–1791). Zdecydowała o tym wspaniałość tematów – owoc genialnej inwencji melodycznej kompozytora, o proweniencji często operowej (dzieło powstawało jednocześnie z Weselem Figara i zawiera też zaczyny myśli, które Mozart rozwinie później w Don Giovannim). Promienne części skrajne są ramą dla przejmującego Adagio. Już samo to określenie wskazuje na szczególną wagę ogniwa wolnego, bowiem gdzie indziej Mozart stosował się do reguły, którą sam sobie narzucił: „w koncertach jest miejsce tylko na Andante, nigdy na Adagio”. To siciliana, taniec niosący konotacje pastoralne, tu jednak zapisany w tonacji molowej: jakby wspomnienie utraconego raju lub dewiza zapożyczona z obrazu Nicolasa Poussina Et in Arcadia ego
V Symfonia c-moll op. 67 (1804–1808) Ludwika van Beethovena (1770–1827) to jeden z kamieni milowych w historii muzyki. O jej początkowym motywie miał powiedzieć Beethoven swemu sekretarzowi i biografowi, Antonowi Schindlerowi: „Tak los puka do drzwi”. To wielkie pytanie doskonale wpisuje się w patetyczną tonację i w burzliwy charakter Allegro. Ale aby uchwycić ideę utworu, trzeba go rozpatrywać w całości, czyli łącznie z finałem. Tam ciemne chmury c-moll przełamane i rozproszone zostają przez słońce C-dur, w którym połyskują instrumenty dęte (m.in. aż trzy puzony, piccolo, kontrafagot), wprowadzające entuzjastyczny i hymniczny temat marszowy, będący symbolem rewolucji francuskiej – wykazano zresztą uderzające podobieństwa tego finału z Chórem wolności(1792) François-Josepha Gosseca oraz Hymnem do zwycięstwa (ok. 1794) Martina-Josepha Adriena. Tak oto dawny świat, w którym nad człowiekiem panował los i siły nadnaturalne, odchodzi w przeszłość. Odtąd to człowiek jest panem swego losu. Beethoven podzielał zdanie Immanuela Kanta: „Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy”.
Marcin Trzęsiok/NOSPR