Mówi Veryan Weston:
"Urodziłem się w roku 1950. W Kornwalii spędziłem młodość. Nie mogłem się doczekać, żeby wreszcie stamtąd uciec. Jeśli chodzi o muzykę, to był zupełny zaścianek. Grywałem w grupach zwoływanych ad hoc, w hotelach, restauracjach i bazach lotnictwa amerykańskiego, które stacjonowało u nas w tamtym okresie. Mogliśmy pozwolić sobie na odrobinę jazzu, pod warunkiem, że nie był zbyt odważny czy eksperymentalny. Wtedy nauczyłem się podstaw jazzowego grania.
Moi rodzice byli… powiedzmy, że nie podzielali moich zainteresowań. Dlatego często uciekałem do kolegi, który mieszkał na drugim końcu regionu, pisał prozę i grał na trąbce, podobno grywał nawet w Nowym Jorku z Edem Blackwellem i Bookerem Ervinem. Był tez uczniem Timothy Leary’ego, więc oczywiście ja też eksperymentowałem z RÓŻNYMI substancjami. Miałem też okazję słuchać muzyki, o której istnieniu wcześniej nie miałem bladego pojęcia: Franka Zappy, Weberna, muzyki afrykańskiej i wszystkiego innego."
Dalej było jeszcze ciekawiej...
Zapraszamy - Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński
jamsession@polskieradio.pl
29 marca (czwartek), godz. 22:00