Tak się złożyło, że 70 lat temu, w styczniu, zmarła znana polska aktorka, słynna z ról tragicznych – Stanisława Wysocka, a miesiąc później – jej wielka miłość, pisarz Emil Zegadłowicz. On - polski poeta, prozaik, tłumacz i dramaturg, autor najbardziej skandalicznej powieści dwudziestolecia międzywojennego – "Motory". Ona – słynna aktorka, niezrównana w rolach wielkich tragiczek – Balladyny, Rollinsonowej z "Dziadów", pani Alving w "Upiorach", pierwsza kobieca odtwórczyni roli Hamleta.
Gdy się poznali, dwukrotnie zamężna Wysocka była osobą wolną, Zegadłowicz zaś żonaty. Zanim doszło do ich pierwszego spotkania, znali się długo z listów. On zwrócił się do Wysockiej aktorki, która także reżyserowała, z prośbą o bliższe zainteresowanie się jego utworami dramatycznymi – tak zaczęła się ta trwająca latami korespondencja, z której dowiadujemy się o wielu wydarzeniach teatralnych, premierach, przygotowaniach, sposobie pracy, sympatiach literackich, scenicznych i politycznych Wysockiej. Niestety, nie mamy odpowiedzi adresata tych listów.
O korespondencji opowiadał prof. Mirosław Wójcik, który przygotował i opracował tę publikację ("Bo ty jesteś moje fatum". Listy Stanisławy Wysockiej do Emila Zegadłowicza 1924–1935, Wstęp, opracowanie i przypisy – prof. M. Wójcik, Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego).
Nasz gość zwrócił uwagę, że lektura listów potwierdza konsekwentną postawę Wysockiej - wierność wartościom, jakim była wierna w swojej sztuce, widać też w jej życiu prywatnym. Wysocka znana była ze swojej niechęci wobec naturalizmu w sztuce, uważała, że zabił on teatr i wyobraźnię aktora. Była zagorzałą zwolenniczką realizmu na scenie, bo tylko taka poetyka według niej, wymagała "pokazania człowieka całkowitego, z ciałem i duszą".– Mamy tu osobę szczerą, autentycznie zakochaną. Jest to ciekawe zjawisko, niebywale rzadkie w sztuce epistolarnej, dające możliwość śledzenia ewolucji pewnej relacji – od rozkwitu, aż do całkowitego obumarcia – mówił Mirosław Wójcik.
Nie można jednak tej korespondencji czytać tylko i wyłącznie w sposób dosłowny. Mirosław Wójcik zwrócił uwagę, że Stanisława Wysocka wielokrotnie w tych listach tworzyła różne kreacje, tak jak robiła to na scenie. Nie przeczy to autentyczności miłosnych uczuć, ale sam sposób ich wyrażania często rządził się logiką egzaltowanej gry aktorskiej.
Audycję przygotowała Iwona Malinowska.
Aby dowiedzieć sie więcej, kliknij ikonę dźwięku w boksie Posłuchaj po prawej stronie.
(Lm)