Stanisławski od dziecka interesował się teatrem, ale ponieważ w drugiej połowie XIX wieku w wyższych kręgach Imperium Rosyjskiego, z których wywodziła się jego rodzina (Aleksiejewów), zawód aktora uważany był za podrzędny, Stanisławski musiał ukrywać swoją pasję. Kiedy zajął się teatrem już na poważnie, postanowił występować pod przybranym nazwiskiem: Stanisławski, aby nie wywoływać rodzinnego skandalu.
Konstanty Stanisławski poszedł do szkoły teatralnej, ale był tak zdegustowany sposobem nauczania, że po kilku tygodniach z niej zrezygnował by uczyć się zawodu na własną rękę. Po okresie praktycznej nauki w różnych teatrach w charakterze aktora i reżysera, w 1897 roku założył razem z innym reżyserem Władimirem Nemirowiczem–Danczenko własny teatr, który postanowił prowadzić według autorskich metod.
Moskiewski Teatr Artystyczny (MChAT) stał się najważniejszym ośrodkiem rozwoju teatru początku XX wieku, a poczynione przez Stanisławskiego odkrycia stanowią podwaliny współczesnej sztuki aktorskiej. Jego nazwisko należy do czołowych reformatorów trwającej w Europie przez kilkadziesiąt lat Wielkiej Reformy Teatru.
- Był jednocześnie kontynuatorem wielkich tradycji rosyjskiego teatru oraz jego reformatorem. Twórcą jedynej właściwie pełnej teorii aktorstwa. Ale twórczość Stanisławskiego nigdy nie była czymś jednolitym – mówił krytyk i znawca teatru Jerzy Koenig w audycji Piotra Sopoćki w Polskim Radiu w 1979 roku. - Dlatego Stanisławski ma prawo być zaliczony do grupy Wielkiej Reformy Teatru, ponieważ należał do grupy amatorów, którzy wchodzili do teatru.
Według Jerzego Koeniga takie postaci jak Stanisław Wyspiański, Gordon Craig, później Bertolt Brecht nie miały fachowego przygotowania. - Stanisławski wszedł do teatru jako amator z drugim amatorem – Niemirowiczem-Danczenko. Tam był jeszcze trzeci amator, którego nazwisko jest na ogół przemilczane – Morozow, którego teatr wręcz nie interesował ale on wszedł do teatru jako człowiek dysponujący pieniędzmi więc bez niego być może Moskiewski Teatr Artystyczny nie mógłby powstać – dodawał Koenig.
27:51 K.Stanisławski.mp3 "Wielcy reformatorzy - Konstanty Stanisławski". Audycja Piotra Sopoćki z cyklu "Teatr zwierciadłem epoki". (PR, 23.10.1979)
Początki systemu
Metoda Stanisławskiego krystalizowała się latami, poprzez serię prób i błędów. Zanim jednak nabrała kształtów Stanisławski z Nemirowiczem–Danczenką musieli nadać kierunek powołanemu do życia teatrowi.
- W 1897 roku został otwarty w Moskwie teatr, który rozpoczął swoja działalność od dwóch jednocześnie przedstawień – "Cara Janowicza" Aleksieja Tołstoja i "Czajki" Antoniego Czechowa – mówił Jerzy Koenig w Polskim Radiu. - Zwłaszcza Czechow to była współczesna nowatorska literatura, którą Stanisławski i Namirowicz-Danczenko wreszcie potrafili zaprezentować w teatrze. Teatr Stanisławskiego był w znacznym stopniu związany z najbardziej współczesną sobie literaturą. Bez Czechowa, Gorkiego, Andriejewa i bez Błoka, bez nowej fali dramaturgii obcej – Maeterlincka, Ibsena – tego teatru by nie było - mówił krytyk.
Stanisławski próbował tej literaturze znaleźć jakieś nowe zadania dla teatru, których teatr nie umiał sobie dotąd stawiać i rozwiązywać. Był to teatr pod każdym względem nowatorski.
Przełamywanie XIX wiecznej sztuczności
Poza nowoczesną literaturą podstawą pierwszego etapu poszukiwań Stanisławskiego stało się pragnienie odkrycia metody, która pozwoli aktorom grać bardziej naturalnie niż we wszechobecnym wtedy burżuazyjnym teatrze, który był samą sztucznością, choć poprzez naturalistyczne zabiegi, na przykład w scenografii, starał się przekonać widzów, że jest blisko życia. Było jednak zupełnie odwrotnie.
- Stanisławski był rzecznikiem prawdy w sztuce, prawdy w teatrze. Zaczynało się to u niego w sposób niesłychanie naiwny. Na początku wymagał od współpracowników wiedzy na każdy temat w dziedzinie scenografii, gry aktorskiej itd. Był to jakiś niezwykle rozbudowany antykwaryzm. Dbano o to, że jak scena dzieje się w parku, to żeby było słychać na przykład żaby itd. - tłumaczył Jerzy Koenig w audycji Polskiego Radia. - Sam Stanisławski w pewnym momencie zrozumiał, że nadmiar tego rodzaju efektów doprowadza do tego, że nie słychać tekstu. Wtedy sformułowało się podstawowe założenie Stanisławskiego – prawdy należy szukać w człowieku, który jest na scenie, czyli w aktorze - dodawał Koenig.
Znowu Stanisławski zaczął trochę naiwnie – bardzo interesował się telepatią itd. ale potem, koło roku 1910 po raz pierwszy padło słowo system. Chodziło o to, co zrobić, żeby to, co nazywa się aktem twórczym, powtórzyć wielokrotnie w czasie wielu różnych przedstawień.
Pamięć emocjonalna i współodczuwanie
Rozwiązanie tego dylematu Stanisławski znalazł w odwołaniu się aktora do pamięci emocjonalnej i współodczuwania. Następnie zwrócił uwagę na ogromne znaczenie prostych czynności fizycznych, które włączone do sceny i powtarzane w trakcie prób tworzą podświadome automatyzmy, które pozwalają aktorowi za ich pomocą w czasie każdego kolejnego spektaklu powracać do uruchamianych dzięki pamięci ciała emocji, a przynajmniej ich zewnętrznego obrazu.
- Aktor, żeby móc zachowywać się naturalnie, musi założyć sobie pewne okoliczności, w których niby się znajduje – tłumaczył Koenig w Polskim Radiu. - Aby to powtórzyć, należy odwoływać się do działań fizycznych, które mogą spowodować przypomnienie aktu twórczego, mniej więcej w takiej samej postaci jak przy pierwotnym akcie twórczym, na przykład na próbie - tłumaczył krytyk.
Tak naprawdę w pewnym sensie odkrycie to spowodowało, że aktorstwo sprofesjonalizowało się w większym stopniu niż do tej pory. Stanisławski mówił: - Znalazłem drogę do duszy artysty: od zewnątrz do wnętrza, od ciała ku duszy, od naśladownictwa ku przeżywaniu, od formy do treści.
Obszerne teksty pisane Stanisławskiego były już mniej przystępne.
- Jako pisarz był grafomanem, ale to nie jest tak ważne, bo i tak system który opisał w swoich książkach jest podstawą współczesnego aktorstwa, na przykład amerykańskiego. Dziś Stanisławski poza Polską jest dużo bardziej szanowany niż ktokolwiek z jego rówieśników czy następców - mówił Jerzy Koenig w audycji Polskiego Radia. - A w Polsce jako patrona upatruje Stanisławskiego dla siebie na przykład Jerzy Grotowski, który nie ukrywa, że zaczęło się wszystko od Stanisławskiego i że Grotowski chciałby, zajmując się teatrem, kontynuować to w tym miejscu, w którym Stanisławski to przerwał – mówił Jerzy Koenig w 1979 roku.
az