Przed wejściem do kościoła został postawiony komputer z czytnikiem linii papilarnych. Każdy kandydat do bierzmowania wchodząc do kościoła zostawia swój odcisk. Dzięki temu nie traci się czasu na odczytywanie listy obecności, która jest dość długa, bo wikary ma do upilnowania 250 młodych ludzi.
Młodzież nie ma nic przeciwko tej formie kontroli. Zgodziła się na nią też większość rodziców, a ks. Sowa kupił urządzenie za własne pieniądze. Dopiero po pewnym czasie kilka osób postanowiło o całej sprawie powiadomić Rzecznika Praw Obywatelskich i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
- Wątpliwe jest z punktu widzenia zasadności i celowości pozyskiwanie odcisków linii papilarnych osób przygotowujących się do bierzmowania, jeśli celem takiego działania jest weryfikacja ich obecności w kościele na mszy, zwłaszcza że ten cel osiągnąć można za pomocą innych metod – powiedziała „Gazecie wrocławskiej” Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka GIODO.
- Nie sposób zgodzić się, iż wyrażenie zgody na taką praktykę przez rodziców ucznia legalizuje pobieranie i przetwarzanie przez katechetę danych osobowych uczniów, w tym wypadku ich danych biometrycznych – odpowiedział Janusz Kochanowski.
Sprawa nie została jeszcze wyjaśniona. Decyzję w sprawie ewentualnego nie zbierania odcisków palców ma podjąć biskup legnicki ks. Stefan Cichy.
na podst. gazetawroclawska.pl, rk