Najnowsze dzieło Artura Górskiego, sensacyjna powieść pt. "Zemsta Fahrenheita" to kontynuacja "Zdrady Kopernika". – Z góry zdefiniowane jest tam zło, z góry zdefiniowane jest dobro – tłumaczy autor powieści Artur Górski. – Czytelnik to wie i pozostaje mu kibicować dobru.
Górski przyznaje, że w tym przypadku "pewien pomysł życie literackie zerżnął od Dana Browna". – U niego nie ma przebacz. Jedziemy po samych kamieniach milowych, najbardziej rozpoznawalnych miejscach i postaciach – tłumaczy Górski. – Jak Paryż – to Luwr, jak Luwr – to Monia Lisa, jak tajemnica związana z jakąś postacią – to od razu Jezus Chrystus.
Według autora dzieje się tak, bo np. Amerykanie właśnie te symbole, kamienie milowe w Europie znają i nam ich zazdroszczą. – Ja w Polsce mógłbym dać pistolety Lechowi Wałęsie i Gunterowi Grassowi, a potem kazać im do siebie strzelać na głównej ulicy Gdańska, ale jako, ze jestem trochę historykiem, wolałem sięgnąć do tajemnic minionych wieków. Mnie uwodzą one bardziej, mam nadzieję, że uwiodą też czytelników.
Zdaniem pisarza pojęcie Fahrenheit, jest dobrze znane zarówno w Europie, jak i w USA. Tyle, że wszyscy kojarzą to słowo ze skalą pomiaru temperatury albo z perfumami. – Generalnie ludzie nie wiedzą, że to był jakiś prawdziwy człowiek. Tymczasem Daniel Gabriel Fahrenheit był gdańszczaninem – opowiada Górski. – Chociaż mam wątpliwości, czy w ogóle mówił po polsku...
Górski pisze także właśnie trzecią część cyklu o Alu Capone. – Książka ukaże się najprawdopodobniej na początku przyszłego roku – mówi pisarz. Górski skontaktował się nawet z rodziną Ala Capone. - Rozmawiałem z jego stryjeczną wnuczką wnuczką, która napisała o swoim dziadku książkę, obalając w niej większość mitów związanych z tą postacią - opowiada Górski. – Okazuje się, że Capone wcale nie był taki zły, wykreowano go na taki "czarny charakter", bo Ameryka potrzebowała "tego złego". Podobnie, jak potem Bin Ladena...
Ale, jak sam przyznaje, z pisarstwa w Polsce ciężko jest wyżyć. – Dość dużo kontaktuję się z młodymi adeptami pisarstwa. Chcą wiedzieć czy po pierwszej lub drugiej książce będzie ich już stać na rezydencje – mówi Górski. – Nikt nie wierzy, że do tego biznesu się dokłada. Ale po drugiej, trzeciej książce wiedzą to już wszyscy – śmieje się pisarz.
Górski pisze więc "dla przyjemności". – Zarabiam na życie jako dziennikarz, więc w ramach wolnego czasu mogę sobie pozwolić na pisanie książek, to jest moje hobby – opowiada Górski. – Moi bohaterowie za to jeżdżą fajnymi samochodami, mieszkają w najlepszych hotelach. Ja nie muszę.
Więcej na temat powstawania "Zemsty Fahrenheita" i kondycji polskiego powieściopisarstwa dowiesz się, słuchając "Stacji Kultura". Kliknij ikonkę dźwięku w ramce po prawej stronie artykułu.