Przedwczesne okazały się informacje o końcowym triumfie Polki już w sobotę. Mimo zajęcia drugiego miejsca, nie mogła być jeszcze pewna wywalczenia trofeum. Po uwzględnieniu odjęcia z dorobku najsłabszego wyniku w tym sezonie, Maliszewska miała na koncie 40 800 pkt, a van Ruijven 31 560. Za zwycięstwo otrzymuje się 10 000 punktów, za drugą pozycję 8000, za trzecią 6400 itd.
Zgodnie z regulaminem międzynarodowej federacji ISU, na koniec sezonu wyłączone są dwa najgorsze wyniki, dlatego dopiero w niedzielę rozstrzygnęły się losy rywalizacji na 500 m. Maliszewska nie awansowała do finału "A" i to był jej najgorszy start. We wszystkich pozostałych zawsze była wśród najlepszych. Z kolei van Ruijven dwukrotnie dotychczas odpadała w ćwierćfinale.
Łyżwiarka Juvenii Białystok straciłaby zwycięstwo w PŚ tylko w jednym przypadku - gdyby niedzielne zmagania w Turynie wygrała Holenderka, a ona znalazła się na trzeciej lokacie lub dalej. Na szczęście dla Maliszewskiej ten czarny scenariusz nie ziścił się.
Polska zawodniczka w sezonie 2018/2019 dwukrotnie triumfowała w PŚ. Historyczną wygraną na krótkim torze zanotowała na początku listopada w Calgary, a następnie powtórzyła ten sukces w Salt Lake City. W wyścigach na 500 m zajęła również trzecią lokatę w Ałmatach i czwartą w drugim występie w Kanadzie. W poprzedni weekend była trzecia w Dreźnie, a w sobotę druga w Turynie. Dla porównania, van Ruijven raz zwyciężyła, dwukrotnie była druga, ale też zajmowała 15. i 18. miejsce.
To dopiero druga Polka z Pucharem Świata w jakiejkolwiek dyscyplinie zimowej. Ostatnią była Justyna Kowalczyk, która cykl biegów wygrywała ładnych kilka lat temu.
***
Robert Grzędowski