Piłkarska reprezentacja Polski zanotowała szósty mecz z rzędu bez zwycięstwa, a mimo wszystko pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Długimi fragmentami podopieczni Franciszka Smudy grali wręcz porywająco. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się duet bocznych obrońców, który szczególnie w grze ofensywnej dał nową jakość naszej reprezentacji. Do zwycięstwa - zabrakło skuteczności. Do remisu - zimnej krwi Robertowi Lewandowskiemu, który niczym junior zmarnował rzut karny.
Po raz kolejny szwankowała gra w destrukcji, a już forma zaprezentowana przez duet stoperów Żewłakow-Wojtkowiak wołała o pomstę do nieba. Rozczarował szczególnie ten pierwszy, który zwłaszcza przed przerwą sprawiał wrażenie rozkojarzonego. W spotkaniu z Australią w zespole narodowym zadebiutował także 30-letni Dariusz Pietrasiak. Etatowego obrońcę warszawskiej Polonii Franciszek Smuda wystawił na pozycji defensywnego pomocnika. Nie był to jednak udany eksperyment. Pietrasiak dużo biegał, starał się, jednak nie wiele z tego wynikało, a gra toczyła się jakby obok niego.
Sporo pretensji po wtorkowym spotkaniu można mieć także do postawy naszych napastników. Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisał się Ireneusz Jeleń, który nie wiadomo czemu w spotkaniu z "Kangurami" skupił się na podawaniu piłki. Być może wpływ na postawę napastnika Auxerre miał sobotni mecz z Ukrainą, w którym to nie wykorzystał kilku dogodnych sytuacji. Robert Lewandowski wpisał się wprawdzie raz na listę strzelców, jednak wspomniany wcześniej zmarnowany rzut karny obciąża jego konto.
Wtorkowe spotkanie nie było na pewno meczem przełomowym. Pokazało jednak, że w drużynie Smudy dżemie potencjał, a praca wykonana przez ostatnie miesiące nie poszła na marne. Miejmy nadzieję, że w następnym spotkaniu do dobrej gry uda się także dołożyć dobry wynik.
Marek Dziadukiewicz