Widzewiacy nie ustępowali gospodarzom, ale nie potrafili wykorzystać kilku okazji do zdobycia gola.
Przez pierwsze pół godziny przeciętny kibic nie zorientowałby się, która z drużyn walczy o europejskie puchary, a kto sobie za cel postawił sobie utrzymanie w ekstraklasie. Gospodarze grali niemrawo, bez pomysłu, a bliżsi strzelenia bramki byli łodzianie. W 26 minucie Darvydas Sernas, który zimą miał przejść do Lecha, miał doskonałą okazję, ale z około 10 metrów uderzył nad poprzeczką. Kilka minut później po dośrodkowaniu Adriana Budki, Litwinowi zabrakło kilkadziesiąt centymetrów, by sięgnąć piłki.
Lech okazał się skuteczniejszy, bo pierwszą groźniejszą sytuację zamienił na gola. Po dośrodkowaniu Rafała Murawskiego, Jakub Wilk najpierw spokojnie przyjął piłkę, a potem dokładnie przymierzył lewą nogą i Maciej Mielcarz był bezradny.
W kolejnej akcji znów w głównych rolach wystąpili Murawski z Wilkiem. Po efektownej wymianie podań, strzelec gola mógł podwyższyć rezultat, ale źle się złożył do strzału i praktycznie podał piłkę w ręce bramkarza. Tuż przed przerwą Mielcarza z dystansu próbował pokonać Jacek Kiełb. Podskakująca po nierównej murawie piłka sprawiła trochę kłopotów bramkarzowi gości. Pomocnik Kolejorza z powodu kontuzji w drugiej połowie już nie pojawił się na boisku.
Na początku drugiej połowy sędzia Szymon Marciniak musiał przerwać spotkanie na kilku minut, bowiem kibice odpalili race, a następnie rzucili je na boisko i na sąsiednie sektory.
W 60. minucie Widzew miał najlepsza szansę na wyrównanie - po dośrodkowaniu Brazylijczyka Dudu Piotr Grzelczak minął się z piłką, a zamykający akcję Adrian Budka z trudnej pozycji strzelił wysoko nad bramką.
O ile poznaniacy dość dobrze radzili sobie w destrukcji, w ataku grali nieco chaotycznie i mało dokładnie. W drugiej odsłonie poważniej zagrozili dopiero w doliczonym czasie gry - po kontrataku Białorusin Sergiej Kriwiec trafił w poprzeczkę.
Goście do końca walczyli o punkt, w pole karne pobiegł nawet Mielcarz, ale Rafał Grzelak fatalnie wykonał rzut rożny, a po chwili arbiter zakończył spotkanie.
Powiedzieli po meczu:
Jose Maria Bakero, trener Lecha: Odczuwaliśmy trudy ciężkiego dwumeczu ze Sportingiem Braga. Dodam, że z Portugalii wróciliśmy dopiero w piątek nad ranem. Stąd też było dziś kilka zmian w składzie, bowiem staraliśmy się dobrać zawodników, którzy byli w stanie zagrać dziś na odpowiednim poziomie. Nie był to piękny mecz, my próbowaliśmy grać piłką, ale na tak fatalnym boisku było bardzo ciężko. Jestem zadowolony ze zwycięstwa, bo to jest w tym momencie najważniejsze. Widzew to dobry zespół, groźnie kontratakował, miał też swoje szanse.
Czesław Michniewicz, trener Widzewa: Nie było to udane dla nas popołudnie. Przegraliśmy ważne spotkanie, bo było ono pierwsze i długo oczekiwane. Jechaliśmy do Poznania z wielkimi nadziejami, z planem jak wygrać z Lechem. Nie zabrakło nam umiejętności, nie ustępowaliśmy rywalowi, który jeszcze niedawno miał szansę awansować do 1/8 finału Ligi Europejskiej. Można przegrać zamykając się w toalecie i nie wychodząc na ring. My natomiast podjęliśmy walkę, szkoda jednak, że nie mamy z tego żadnych punktów. Mecz toczył się na kartoflisku, a w takich warunkach częściej dochodzi do spięć i ostrej walki. Żałuję, że akurat kartka przytrafiła się Ben Rahdii, który będzie musiał pauzować w następnym meczu.
Lech Poznań - Widzew Łódź 1:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Jakub Wilk (32).
Żółte kartki: Lech Poznań: Dimitrije Injac, Manuel Arboleda. Widzew Łódź: Souheil Ben Radhia.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 22 000.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Luis Henriquez - Jacek Kiełb (46. Tomasz Mikołajczak), Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec, Rafał Murawski (67. Mateusz Możdżeń), Jakub Wilk (85. Hubert Wołąkiewicz) - Artjoms Rudnevs.
Widzew Łódź: Maciej Mielczarz - Souheil Ben Radhia, Sebastian Madera, Wojciech Szymanek, Dudu - Adrian Budka (76. Riku Riski), Łukasz Broź, Mindaugas Panka, Paul Grischok (81. Rafał Grzelak) - Darvydas Sernas, Piotr Grzelczak (65. Nika Dżalamidze).
gaw