O "Camille Claudel 1915", najnowszym filmie Bruno Dumonta oraz jego twórczości rozmawiali Stanisław Liguziński i Błażej Hrapkowicz.
- U Dumota słowo staje się ciałem to wyznacznik filmografii  francuskiego reżysera. Ciała bohaterów stają się katalizatorem  egzystencjonalnych tematów podejmowanych przez Dumonta - mówił gość       "Na cztery ręce"  , Stanisław Liguziński.
Prowadzący audycję Błażej Hrapkowicz twierdzi, że Dumont chce ocalić  metafizykę i tworzy kino duchowe. - Tej duchowości szuka poprzez ciało, a  jego bohaterowie odsyłani są po odpowiedzi do sfery cielesnej -  podkreśla.
Według Liguzińskiego stawką filmów francuskiego reżysera jest  ocalenie metafizyki, uwolnionej od dogmatów religijnych. - Sam reżyser  mówi, że metafizyka jest miedzy nami w takim, bardzo zmysłowym kontakcie z  drugą osobą, z ziemią, ze światem naprzeciwko - zauważa.
Gość Czwórki mówił, że każdy z filmów Dumonta zaczyna się od mocno  postawionej opozycji. - Pojawiają się związki kobiety i mężczyzny, sfery  sacrum i profanum, różnego rodzaju twarde opozycje kulturowe, które  ukazują wiele wieloznaczności ze względu na to, że nie są rozgrywane na  poziomie językowym tylko na cielesnym. Te filmy nie są deklaratywne, nie  zawierają mocnych klamr, które byłyby w stanie podać jakąś konkluzje.  To są raczej elementy układanki, które widz musi złożyć w całość -  zaznaczył.
Liguziński zwrócił uwagę na fakt, że mimo iż kino Dumonta jest trudne  w odbiorze, to sam reżyser od początku zakładał, że chce dotrzeć do  bardzo szerokiej publiczności. - Na etapie realizacji        "Twentynine Palms"  jego największym marzeniem była współpraca z Tomem Cruisem, do której ostatecznie nie doszło - powiedział.
Eksperci mówili także o       "Camille Claudel 1915", najnowszym  filmie Bruno Dumonta. - To wariacja na temat filmu biograficznego.  Reżyser zaproponował coś innego, ale bardzo autorskiego. To logiczna  konsekwencja filmu        "Hadewijch"   w którym reżyser zabił Boga, a świat jest konstruowany od zera. Taka jak nowa teologia Dumonta, która ma kontynuację w       "Camille Claudel 1915", co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka i wymaga znajomości jego poprzednich filmów - powiedział Liguziński.
Gość Czwórki podkreślił, że       "Camille Claudel 1915"  jest  wyjątkowy ze względu na to, że po raz pierwszy w filmie Dumonta pojawia  się gwiazda. - W tym przypadku mamy Julliet Binoche. Film zmienia formę,  więcej się dzieje w tekście, mniej jest pustych kadrów. Binoche operuje  niesamowitym warsztatem aktorskim i wiele rzeczy wygrywa, których  zazwyczaj zatrudniani przez Dumonta naturszczycy nie są w stanie zagrać -  zauważył.
 Zapraszamy do wysłuchania zapisu całej rozmowy Błażeja Hrapkowicza z Stanisławem Liguzińskim! 
"Camille Claudel 1915" trafi do polskich kin już 25 kwietnia. 
(to/pj)