- Jeśli nie uratuje to na pewno zachwyci - mówi Łukasz Muszyński. - Według mnie to najbardziej dorosła ze wszystkich dotychczasowych produkcji Marvela. Tym razem bracia Russo poszli w kierynku zminowojennego thrillera i to była słuszna decyzja. Świetne sceny akcji i imponująca dynamika naprawdę robią wrażenie.
"Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz" to kolejny potencjalny hit wywtórni Marvel nakręcony w doborowej obsadzie. W rolach głównych występują m. in. Chris Evans i Scarlett Johansson, Samuel L. Jackson, gościnnie pojawia się także Robert Redford.
Gwiazd światowego formatu nie brakuje także w najnowszym filmie Wesa Andersona - "Grand Budapest Hotel". - Reżyser należy do scisłej czołówki amerykańskiego kina autorkiego, nic więc dziwnego, że zaproszenie do udziału w jego najnowszej produkcji przyjęli m. in. Ralph Fiennes, Tilda Swinton, Jeff Goldblum, Willem Dafoe, F. Murray Abraham, Jude Law, Adrien Brody, Edward Norton, Harvey Keitel, Jason Schwartzman oraz Bill Murray - wymienia gość "Stacji Kultura". - Wszystkim wyszło to na dobre. Jest tutaj i zwichrowane poczucie humoru, i barokowy przepych, i totalna dbałość o wystrój kadru. Po prostu mistrzostwo świata.
Biblijny Noe ma apokaliptyczne wizje potopu. Podejmuje działania, które mają uchronić jego rodzinę przed nadchodzącym kataklizmem - taki jest punkt wyjścia dla najnowszego filmu Darrena Aronfsky'ego, twórcy m. in. "Requiem dla snu" i "Zapaśnika". - To jeden z najzdolniejszych amerykańskich twórców, który przez długi czas pozostawał na obrzeżach Hollywood. Teraz jednak otrzymał on kredyt zaufania od dużej wytwótni, a wraz z nim 120 milionów dolarów, za które reżyser zrobił swój najnowszy obraz "Noe: Wybrany przez Boga" - opowiada krytyk filmowy. - Scenariusz, także autorstwa Aronofsky'ego nie ma nic wspólnego z Biblią, a główny bohater bardziej przypomina Mad Maxa albo Rambo. Może dlatego, że gra go Russell Crowe, którego jestem wielkim fanem.
(kul/kd)