Agata i Piotr Wójcik w Czwórce/screen wideo
Oboje są żeglarzami, poznali się przy okazji organizacji jednego z rejsów. Kajakami pływali razem po Mazurach, potem przy brzegach Bałtyku. Tym razem postanowili podnieść poprzeczkę i wypłynąć na szerokie wody (dosłownie). Wystartowali więc ze Sztokholmu, a rejs zakończyli w Turku, czyli historycznej, pierwszej stolicy Finlandii.
Bagaż, który musieli ze sobą zabrać był tak duży, że nie dało się go podnieść. – Składane kajaki, reszta sprzętu, jedzenie na całe dwa tygodnie – opowiada pan Piotr. – Było tego tyle, że nasze bagaże musieliśmy toczyć.
Zastanowili się, co tak naprawdę robią dopiero, gdy wypłynęli na otwarte morze. – Zobaczyliśmy warunki pogodowe, zorientowaliśmy się, że żadnego z brzegów rzeczywiście nie widać – wspominają podróżnicy. – Ale popłynęliśmy dalej.
Odwiedź z nami najpiękniejsze miejsca na świecie > > >
Płynęli jednym, dwuosobowym kajakiem. Miał 5,5 m długości, i był dwa razy szerszy niż typowe kajaki morskie. – Przez to był bardziej wolny, ale także bardziej stabilny, co dawało nam możliwość poruszania się wewnątrz kajaka podczas podróży – mówią goście "4 do 4" .
Jak wspominają podróżnicy, podczas tej wyprawy nie obyło się bez momentów trudnych i niebezpiecznych. Przez Morze Alandzkie musieli "przewiosłować" jednego dnia 33 km. – Tak szerokim, starym kajakiem, jak nasz, to było naprawdę sporo – mówi pan Piotr.
(kd)