Choć czasem, przebywając na przykład nad Wisłą, czujemy nieprzyjemny zapach, zdaniem eksperta, sytuacja wcale nie jest zła. – Ludzie nie rozumieją procesów, na przykład gnilnych, które w sposób naturalny zachodzą w rzekach i powodują wydzielanie różnych aromatów – tłumaczy Lasocik.
Podobnie jest z teorią, że "można się kąpać w rzekach, dopóki nie wpłynął do wielkich miast". – Z badań, które prowadziłem w ubiegłym roku wynikało, że w niektórych miejscach w Wiśle na terenie stolicy można śmiało wchodzić do wody – mówi Lasocik. – Nie było tam ani zbyt wielkiego stężenia azotanów, ani chloru, który jest wyjątkowo groźny dla zdrowia.
W weekend, 13-14 lipca, miała miejsce we wszystkich niemal większych miastach Europy akcja "Big jump", czyli wielki skok do rzeki, związana z programem "Zaadoptuj rzekę", który wystartował w 2005 roku. Miała ona na celu zwrócenie uwagi mieszkańców miast na kwestię czystości rzek, a także przekonać ich, by chronili te rzeki.
Podczas tegorocznej akcji Big jump kilkadziesiąt osób weszło do Wisły, by zwrócić uwagę na problem czystości polskich rzek. – Być może takie akcje przyniosą w końcu rezultat, gdy zbierze się kilka osób i zaczną oczyszczać tę rzekę – przekonywał jeden z uczestników zdarzenia.
(kd)