Poweriser został wynaleziony w 1999 roku w Niemczech. Jego pomysłodawca sprzedał prawa do produkcji Koreańczykom i tak zaczęła się kariera "gepardzich nóg". Prekursorami tego sportu w kraju są bracia Łukasz i Mateusz Zawadka.
– Od zawsze interesowaliśmy się takimi nowinkami i ten sprzęt znaleźliśmy w internecie – mówi Łukasz. – Zaczęliśmy na tym skakać jako jedni z pierwszych na świecie i pierwsi w Polsce. Ale gdy zaczynaliśmy, powerisery były już produkowane na masową skalę w Azji.
Dziś Łukasz i Mateusz wprowadzają do tego sportu swoje własne techniki, freestyle, rozwijają skakanie na wszystkie sposoby. Ale nie jest im łatwo, bo w Polsce właściwie nie ma nauczycieli tego sportu. – Współpracujemy z jedynym trenerem poweriser w kraju – mówi Łukasz. – Jego podopieczni robią na tym rzeczywiście niesamowite rzeczy, salta, obroty…
Ale skakanie na poweriserze jest nie tylko bardzo widowiskowe. Na takich geparcich nogach można dostać się np. do pracy, albo szkoły. – Biegamy na tym 30-40 km/h, robimy 3-4 metrowe kroki, więc z dotarciem gdziekolwiek nie ma problemu – tłumaczy Łukasz.
Mimo, że wystarczy niecały kwadrans, by nauczyć się chodzić na poweriserze, jest to jednak sprzęt wymagający od użytkownika znakomitej kondycji. – Cały czas trzeba być w ruchu, nie można się zatrzymać – tłumaczy Łukasz. – Stopka powerisera jest bardzo mała, więc, żeby utrzymać ciało w pionie, zmuszeni jesteśmy pracować wszystkimi mięśniami. W 10 minut można spalić aż 600 kalorii – dodaje Łukasz.
Więcej na temat tego sportu dowiesz się, słuchając "Poranka". Kliknij w ikonę dźwięku w ramce po prawej stronie artykułu.
(kd)