W internecie oferowane są między aplikacje, które - według wyjaśnień - wysyłają na smartfona ostrzeżenie, że nastąpi trzęsienie ziemi. Inne "przewidują" kataklizm w dłuższej perspektywie.
1,5 euro kosztuje aplikacja "Alarm - trzęsienie ziemi", której sprzedawca zapewnia, że "wyczuwa" ona nadchodzące fale sejsmiczne, o których informuje posiadacza telefonu.
Za 80 centów program gwarantuje bezpieczną noc i obudzić użytkownika, gdyby nadchodził kataklizm. Co więcej, ekran telefonu w latarkę i w ten sposób pomaga w ucieczce.
Z kolei mierzy wstrząsy sejsmiczne i informujący o sile trzęsień w innych częściach świata - osobisty "sejsmograf". Opracowano też aplikację określaną jako przydatne narzędzie do liczenia wysokości strat.
To jest nic nie warte - wyjaśniają bezskutecznie specjaliści którzy, ze zdumieniem obserwują prawdziwy boom na "niezawodne" technologiczne nowinki, reklamowane wręcz jako takie, które pozwolą ocalić życie.
Wykorzystywanie strachu i psychozy dla zwykłego zysku – tak o tego typu aplikacjach mówią organizacje obrony praw konsumentów mówiąc dosadnie, że jest to.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
(pp)