W lutym 2014 roku przypada 85. rocznica urodzin Zdzisława Beksińskiego. Mija jednocześnie 9 lat od jego tragicznej śmierci. Ukazuje się także niezwykła biografia autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej pt. "Beksińscy. Portret podwójny”.
- Ta książka nie powstała z fascynacji malarstwem Zdzisława Beksińskiego, nie byłam też fanką audycji radiowych Tomka Beksińskiego - mówi Magdalena Grzebałkowska. - Powstała z niechęci do pisania czegokolwiek. Gdy stworzyłam dwa lata wcześniej biografię ks. Twardowskiego, pracując jednocześnie na etacie, byłam zmęczona. Myślałam, że następną książkę napiszę dopiero będąc na emeryturze.
Gdy zaproponowano jej historię Beksińskich, zgodziła się jednak bez wahania. - Na początku uwiodła mnie w nich banalna warstwa zewnętrzna, czyli to, co wiedzą o tej rodzinie wszyscy: zamordowany ojciec i syn, który popełnił samobójstwo. Otoczka fatum, mistycyzm. To stereotypy, którymi ja też myślałam - wspomina Grzebałkowska. - Szybko jednak zorientowałam się, że nie ma żadnej klątwy i warto dowiedzieć się, jak to było naprawdę.
Wyjechała więc do Sanoka, udała się do muzeum, które jest prawnym spadkobiercą Zbigniewa Beksińskiego i lawina ruszyła. Książka sama zaczęła się pisać. - Nie robiłam żadnych założeń, nie stawiałam tez. Po prostu zbierałam materiały, dowiadywałam się coraz więcej - opowiada gość "Stacji Kultura". - Nie miałam problemu z uzyskiwaniem informacji, niewiele osób mi odmówiło. To była prawdziwa prawdziwa "klęska urodzaju", która wynikała być może z tego, że zarówno Zdzisław, jak i Tomasz Beksińscy kompulsywnie pisali listy. Pozostawili ich po sobie setki tysięcy, a ich przyjaciele uwielbiali je otrzymywać.
Magdalena Grzebalkowska w Czwórce/fot. Wojciech Kusiński
Grzebałkowska przyznaje, że Zdzisław Beksiński miał prawdziwie "gombrowiczowski styl pisania". - Czytając jego listy nie nudziłam się, a przeczytałam ich wiele - mówi gość Czwórki. - Był także pasjonatem sprzętu radiowego, więc poza pisaniem, wszystko nagrywał. Gdy na rynku pojawiły się kamery, rejestrował też swoją codzienność. Tych nagrań było mnóstwo.
Choć Zdzisława i Tomasza Beksińskich łączyły "trudne relacje", kochali się bardzo. - Poza miłością było to także jednak niezrozumienie. I to z obu stron. Tomasz wychowany był w bardzo nietypowy sposób, w bardzo nietypowym domu, ale za to w bardzo typowym, malutkim miasteczku. Było mu wolno wszystko, nie znał granic - mówi Grzebałtowska.
(kd / ac)