- Kiedy zaczynałam robić ten film, punktem wyjścia była wieś rodzinna mojego taty, który urodził się jako syn rolnika w Brzostowie nad Biebrzą - zdradza reżyserka. - Odwiedzając te strony, zauważyłam, że ornitolodzy z zachodu przyglądają się drewnianym zabudowaniom wsi z takimi myślami, że być może rolnicy żyją jeszcze tak samo jak 100 lat temu. Ja oczywiście wiedziałam, że jest inaczej - wspomina.
Ewa Bukowska: "53 wojny" zatrzymują widza emocjami
Coraz częściej słyszymy o ludziach z miast, którzy "nakręceni" są na życie w zgodzie z naturą, poznawanie dzikich roślin, ziół, zdrowe jedzenie, duchowo-fizyczną czystość. Tacy też są niemieccy bohaterowie "Wsi pływających krów". Ellen, Mario i Jon jadą na Wschód, aż pod granicę Polski z Białorusią, gdzie od miejscowego gospodarza, Stanisława, wynajmują stuletni drewniany dom. Chcą spędzić tu wakacje, pracować w polu i być blisko natury i kultury.
Spotkanie rolników ze wsi z "dziwnymi" berlińczykami sprawiło, że powstał film ciepły, bardzo humorystyczny. Dwie grupy dzieli niemal wszystko: język, sposób ubierania się, to, jak jedzą i co jedzą. - To osoby z różnych światów. Mimo że to jest Europa i tak niewiele kilometrów nas dzieli to obie te grupy były dla siebie wzajemnie dość egotyczne - mówi Katarzyna Trzaska.
Dziary. Z więzienia, wojska, rejsu do Zachęty
Jak wieś i rodzina pana Stanisława odebrała przyjazd turystów z zachodu? Czy podczas wykonywania codziennych obowiązków różnice językowe mają jakiekolwiek znaczenie? Czego nauczyli się bohaterowie filmu od siebie nawzajem i co dzieje się z nimi dziś? O tym w rozmowie z audycji.
***
Tytuł audycji: Stacja Kultura
Prowadzi: Kasia Dydo
Gość: Katarzyna Trzaska (scenarzystka i reżyserka filmu "Wieś pływających krów")
Data emisji: 24.08.2018
Godzina emisji: 10.10
pj/ac