W najnowszym filmie Tarantino opowiada o ludziach przegranych, którzy próbują się odbić od dna. To postaci pełne nostalgii, smutku i rozgoryczenia Łukasz Muszyński
Akcja dziewiątego filmu w dorobku twórcy "Wściekłych psów" i "Bękartów wojny" rozgrywa się w latach 60. XX wieku. Dawne gwiazdy kina - aktor Rick Dalton i jego przyjaciel kaskader powracają do Hollywood. Mężczyźni próbują odnaleźć się w przemyśle filmowym, który ewoluował podczas ich nieobecności. Tłem historii stały się zabójstwa dokonywane przez ludzi skupionych wokół Charlesa Mansona. - To był okres, w którym Fabryka Snów bezpowrotnie straciła niewinność. Tyle że Tarantino opowiada o tym w swoim stylu - mówi gość Czwórki.
W filmie występuje plejada gwiazd z Leonardem DiCaprio i Bradem Pittem na czele. -Panowe bujają się po Hollywoodzie, jeżdżą samochodem, spotykają znane postaci, chodzą na imprezy i zastanawiają się, co robić dalej ze swoim życiem - opowiada Łukasz Muszyński. - Ale oczywiście jest tu także przemoc w tarantinowskim stylu - dodaje
Fenomen Quentina Tarantino polega na tym, że jak się ogląda jego filmy to w żyłach zaczyna buzować krew Łukasz Muszyński
Film na ekrany polskich kin wejdzie w piątek, 16 sierpnia. Wtedy też będzie można przekonać się, dlaczego córka Bruce'a Lee obraziła się na Quentina Tarantino oraz co wspólnego "Pewnego razu... w Hollywood" ma z filmem "Jackie Brown". W audycji mówimy także o tym, dlaczego to przedostatni film reżysera i co będzie dalej bez Tarantino.
***
Tytuł audycji: Stacja Kultura
Prowadzi: Kasia Dydo
Gość: Łukasz Muszyński (krytyk filmowy z Filmweb.pl)
Data emisji: 14.08.2019
Godzina emisji: 11.13