Przeciętna książka na polskim rynku kosztuje dziś 30,50 zł. W 1998 r. cena statystycznej książki wynosiła 22,20 zł. Przerażeni cenami w księgarniach są nie tylko miłośnicy literatury, ale przede wszystkim studenci, którzy czytać muszą. Z powodu braku funduszy znakomita większość studentów kseruje książki, świadomie lub nie - łamiąc w ten sposób prawo.
Cena książki jest wypadkową różnych umów między wydawnictwem a pośrednikami i nie tylko.
– 50 procent ceny detalicznej książki zatrzymuje ten, kto jest pośrednikiem między wydawcą a klientem, czyli dystrybutorzy, hurtownicy, księgarze – tłumaczy Rafał Skąpski, dyrektor Państwowego Instytutu Wydawniczego i prezes Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Pozostałe 50 procent ceny musi wystarczyć dla grafików, redaktorów, korektorów, tłumaczy, jeśli są potrzebni, a przede wszystkim dla… autora.
Dlaczego więc wydawcy korzystają z usług różnych pośredników, zamiast udostępniać czytelnikom książki sporo taniej bez ich pomocy?
– W Polsce co roku wydaje się ok. 20 tysięcy nowych tytułów, średni nakład książki to ok. 6 tys. egzemplarzy – tłumaczy dziennikarka Olga Mickiewicz. – To bardzo dużo, więc korzystanie z usług pośredników, którzy dokonują selekcji i profilują asortyment pod konkretne księgarnie, jest niestety konieczne.
Tylko, że przez to w Polsce bardzo ciężko jest żyć z pisarstwa. – To jest właściwie działalność hobbystyczna, na tym się nie zarabia – opowiada pisarz Marek Frenger, autor kilku powieści, których akcja rozgrywa się w Szczecinie. – Ja to sobie wyliczam tak, że pieniądze z jednej książki przeznaczam na wydanie kolejnej. Nie zarabiam ani złotówki, ale jakoś się kręci.
Więcej na ten temat słuchaj w "Poranku" Romka Wójcika (w ramce po prawej stronie tekstu).
(kd)