– Zresztą sam nie wiem, czy to, że mój czas się kurczy, a liczba projektów, w kórych biorę udział rośnie, to jest zasługa World Press Photo. Pewnie nie... – zastanawia się fotograf. – I tak miałem zamiar dużo pracować, ten proces trwa już ileś lat.
Jak przyznaje Milach, nic zresztą nie zapowiada, by tempo życia i pracy miało się zmniejszyć. – Ale w styczniu zamierzam odpoczywać kilka dni – planuje już fotograf. W ramach odpoczynku… będzie projektował swoją wystawę, którą planuje otworzyć w lutym. – To, co robię nie męczy mnie, więc można powiedzieć, że odpoczywam robiąc to. Ale postaram się zrobić sobie przerwę, bo przerwy czasem są dobre.
Większość ludzi nie kojarzy tego artysty, gdy mijają go na ulicy. – I o to chodzi – przyznaje Milach. – Teraz powinienem tym bardziej chować się przed obiektywami.
Bo tak naprawdę chodzi o to, by znana była nie jego twarz, a prace. Zresztą artysta przyznaje, że jest "szeroko znany w wąskim kręgu". – Mam nadzieję, że to nie tylko ludzie, którzy związani są z fotografią – mówi artysta.
Milach przyznaje, że uwielbia Śląsk i jego klimat. – Urodziłem się na Śląsku, czuję się z nim związany – opowiada fotograf. Stworzył nawet cykl zdjęć, robionych na Śląsku pt. "Szare". Mimo, że temat tego regionu "wałkowany" był wielokrotnie, tymi zdjęciami Milach otworzył sobie drzwi i wielu udowodnił swój talent. – Nie wiem, czy chciałbym być znów na początku tej drogi, którą idą już właściwie od 10 lat – opowiada artysta. – Bo tak naprawdę nic nie dzieje się z dnia na dzień. Każdy projekt, wystawa, każda kolejna książka – to wszystko buduje dorobek. Ktoś kto ma zamiasr zostać fotografem, czy w ogóle artystą, musi przygotować się na duże zaangażowanie, cierpliwość i sporą ilość pracy.
Rafała Milacha będzie można spotkać już 4 grudnia w stołecznej "Zachęcie", gdzie artysta zaprezentuje swoją pierwszą książkę.
Więcej na ten temat, a także na temat życia, pracy i planów Rafała Milacha dowiesz się, słuchając całej rozmowy z audycji "Kontrkultura".
(kd)