Wersję tę potwierdza wydawca książki i znany krytyk filmowy Tomasz Raczek. - Przez zupełny przypadek trafiłem na coś, co można nazwać fundamentem powieści, a mianowicie na wpisy, które Jacek od czasu do czasu zamieszczał na swoim profilu - wspomina. - Przeczytawszy kilka fragmentów zorientowałem się, że ma on niezwykły talent narracyjny. I że świetnie się go czyta. Zapytałem Jacka czy nie miałby ochoty napisać książki, a on od razu się zgodził.
Szukanie nowych talentów w sieci to jedno z zadań współczesnego wydawcy. - Media społecznościowe mają to do siebie, że dają dostęp do uwagi różnych ludzi. Także tych, którzy mogą nam bardzo pomóc - kontynuuje szef Instytutu Wydawniczego Latarnik. - Ja dysponuję narzędziem w postaci wydawnictwa i z przyjemnością wykorzystałem to, żeby pomóc Jackowi. Na co dzień zwracają się do mnie różni ludzie, mniej lub bardziej utalentowani, którzy marzą o tym, żeby wydać książkę. Są nawet tacy, którzy chcą mi za to zapłacić. Oczywiście ja takich praktyk nie stosuję, staram się obiektywnie oceniać nadsyłane rękopisy, ale muszę szczerze przyznać, że większość z nich jest po prostu zła i albo nie pasuje do profilu wydawnictwa, albo kopiuje pomysły innych autorów.
Okładka książki
Jackowi Sobczyńskiemu udało się nie tylko zachować oryginalność, ale też napisać dowcipną komedię romantyczną, portretującą pokolenie współczesnych 30-latków. "Nie rozumiemy się bez słów" to historia przyjaźni, łączącej dwójkę głównych bohaterów, od szalonych lat 90. aż po dzisiejsze czasy. Wychowali się na przegrywanych kasetach magnetofonowych i filmach wideo. Nie mieli żadnych planów poza tym, że chcieli podbić świat - i może przy okazji w kimś się zakochać. Czy im się to udało? Serialowa narracja, dużo humoru, wartkie dialogi i szczypta nostalgii w duchu Nicka Hornby'ego.
Oczywiście życie debiutującego pisarza młodego pokolenia pełne jest rozterek. Ta najwazniejsza dotyczy oczywiście pieniędzy. Bo czy w Polsce można wyżyć z pisania?
- Na utrzymywanie się tylko z pisania książek u nas może pozwolić sobie zaledwie kilku autorów. Ale nie jest tajemnicą, że pisarze bardzo często piszą scenariusze do filmów albo przekładają na literacki język wspomnienia gwiazd. Generalnie zarabiają na życie stukając w klawiaturę. Tylko nie zawsze z efektów tego stukania mogą być dumni - mówi gość "Na cztery ręce". - Do tego dochodzi niski poziom czytelnictwa w Polsce. Czytamy coraz mniej i coraz rzadziej. Powinniśmy wziąć przykład z Czechów, którzy nie tylko dużo czytają, ale też masowo kupują książki. I fajnie by było, gdyby każda książka polskiego pisarza od razu trafiała do bibliotek w całym kraju. To bardzo ułatwiłoby sprawę.
(kul/pj)