"Wojownicze żółwie ninja" w reżyserii Jonathana Liebesmana, będą bronić Ziemi przed atakiem kosmitów. - Film nie bardzo mi się podobał. Żółwie wyglądają, jakby wyszły prosto z siłowni. Brakuje im tylko dresu. Są dość niesympatyczne, robią zacięte miny i krzywią się - mówi Kuba Popielecki z portalu Filmweb.pl
W oryginalnej, komiksowej wersji, żółwie były poważne, agresywne i niebezpieczne. Według eksperta, najbardziej popularną inkarnacją czterech wojowników, jest ta z serialu animowanego z lat 90. - W ten sposób żółwie utrwaliły się w powszechnej świadomości. Ta ekranizacja jest gdzieś pomiędzy wersją komiksową, a serialową. Jednak nie udało się tego zrobić w sposób przekonujący - mówi Popielecki i dodaje: - "Wojownicze żółwie ninja" są zrobione specjalnie pod widza małoletniego.
- "Epicentrum", to film niezbyt udany, a koncept jest dość prosty. Jest burza oraz tornada, jak i ludzie, którzy się z nimi spotykają - wyjaśnia gość Czwórki. - Występuje kilku bohaterów, między innymi ojciec z dwoma synami, którzy są ze sobą pokłóceni, a wichura będzie okazją do zjednoczenia się rodziny. Jest też parę osób, które wykorzystują huragan do robienia żartów, jak w programie "Jackass".
Produkcja została wykonana w konwencji "found footage", czyli obrazów z telefonów komórkowych i kamer, nagranych z perspektywy bohaterów.
Kultowy "Rejs" w zremasterowanej wersji wraca na wielki ekran. Specyfika tego klasyka polskiej kinematografii polega na wzmaganiu komizmu poprzez wielokrotne oglądanie filmu.
- To jest kino eksperymentalne, ponieważ jest to niby dokument, niby fabuła. Grupa zawodowych aktorów przemieszana jest z naturszczykami i generują dziwne zachowania, które miejscami przypominają niemalże performens. Poczucie humoru jest dość specyficzne, powolne i bardzo nieoczywiste - kwituje Kuba Popielecki.
Czytaj także: Zofia Czerwińska: "Rejs" od początku był kręcony pod prąd<<<
Serdecznie zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z audycji "Stacja Kultura".
bc/kd