Za jednym z najbardziej znanych zdjęć Marilyn Monroe stoi Bruno Bernard, który podpisywał się jako Bernard of Hollywood. Aktorka stoi na fotografii na chodnikowej kratce, a jej spódnica unosi się do góry.
W każdym z trzech atelier, należących do tego fotografa pojawiały się największe sławy Hollywood. Właśnie ukazał się album z jego zdjęciami pt. "Marilyn. Ujęcia z bliska". – To Bernard właściwie stworzył początki jej kariery – opowiada w Czwórce fotograf, Jakub Śwircz. – Spotkali się podczas jednego z jej spacerów, a on stwierdził, ze musi złożyć jej konkretną propozycję... zrobienia zdjęć. Monroe nazywała się jeszcze wówczas Norma Jeane Baker.
Zdjęcia do albumu przygotowała i wyedytowała Susan Bernard, córka znanego fotografa. – Widać na nich, jak w Marilyn Monroe dokonywała się pewna transformacja: dziewczyna z sąsiedztwa, niewinna, słodka, bardziej pyzata niż seksowna, dzięki agentowi i przy pomocy skalpela chirurgicznego, przemieniła się w Marilyn Monroe – mówi Śwircz. – Widać różnicę pomiędzy pierwszymi zdjęciami, gdy aktorka wchodziła dopiero w rolę, w którą Bernard ją wtłoczył, a tymi ostatnimi. Niesamowite są także podpisy jego autorstwa.
Album "Marilyn. Ujęcia z bliska" ma spodobać się nie tylko wielbicielom talentu i urody legendarnej seksbomby, ale także pasjonatom historii fotografii. – Widzimy nie tylko gotowe zdjęcia, ale również masę "stykówek", czyli wcześniejszych i późniejszych ujęć, różne sposoby kadrowania. Fotograf odkrywa także swoje główne idee związane z fotografią, bo nie retuszuje zdjęć - mówi Śwircz.
Jak to możliwe, że kobiety na zdjęciach z połowy ubiegłego wieku, gdy nie było jeszcze możliwości komputerowego retuszu, wyglądały tak pięknie? Dowiedz się więcej o pasjonującej historii fotografii słuchając całej rozmowy z Jakubem Świrczem w "Stacji Kultura".
(kd)