Malala Yousafzai od kilku tygodni pojawia się na pierwszych stronach gazet. Otrzymała Nagrodę Sacharowa, przyznawaną przez Parlament Europejski za zasługi w walce o prawa człowieka, spekulowano, że dostanie też Pokojową Nagrodę Nobla. Spotkała się z prezydentem USA Barrackiem Obamą, zaprosiła ją do siebie również królowa Elżbieta II. Na jej cześć powstała akcja "Dziewczynka z książką", część światowej kampanii, która ma pomóc szkołom w Pakistanie.
"Kariera" Yousafzai rozpoczęła się w 2009 roku, gdy dziewczynka pod pseudonimem zaczęła prowadzić bloga, w którym opowiadała się za prawem kobiet do edukacji i wolności decydowania o własnym losie. Nie było to łatwe, bo 11-letnia wówczas Malala mieszkała na północy Pakistanu, w dolinie Swat, gdzie talibowie sprzeciwiali się edukacji dziewcząt.
Za swoje przekonania zapłaciła wysoką cenę. W październiku 2012 roku w drodze powrotnej ze szkoły, wraz z dwoma koleżankami, została zaatakowana przez talibów. Przeżyła wówczas postrzały w głowę i szyję i po intensywnej rehabilitacji w Anglii, dziś tam kontynuuje edukację. Przyznaje także, że choć nie mieszka w Pakistanie, ma wsparcie w swoich rodakach. - Ludzie mnie wspierają. Nie myślą o mnie, jak o kimś z Zachodu - mówi nastolatka. - Jestem córką Pakistańczyków i jestem dumna z bycia Pakistanką.
Jak przyznają goście Czwórki Magdalena Chodownik, oraz dr Agnieszka Kuszewska z Centrum Studiów Polska-Azja i katedry Polityki Międzynarodowej SWPS, walkę Malali ułatwia z pewnością fakt, że jej ojciec był dyrektorem jednej ze szkół w Pakistanie. To on zaproponował córce pisanie bloga o konieczności kontynuowania nauki przez tamtejsze dziewczęta. - To, że uczęszczała do "jego szkoły" dało jej także możliwość, by zdobyć wiedzę na temat samej istoty edukacji - mówi Chodownik. - Wszystko to, co stało się potem, także było możliwe wyłącznie dzięki rodzinie.
Wokół osoby Malali Yousafzai pojawiają się jednak także kontrowersje. - Po rehabilitacji została zapisana do jednej z prestiżowych szkół w Londynie - opowiadają goście "Konturówki". - Ale okazuje się, że właściwie nie pojawia się na lekcjach, nie ma czasu czytać książek. Przychodzi pod koniec semestru i otrzymuje zaliczenie. Nasuwa się więc pytanie, czy taka osoba powinna być symbolem walki o dostęp kobiet do edukacji.
(kd)