Film podzielił internautów - jedni piszą o pasji, inni o komizmie. Sam autor nagrania traktuje sprawę śmiertelnie poważnie. - Pomyślałem: dlaczego ja nie miałbym zrobić czegoś inspirującego, zmotywować ludzi do działania - wspomina Piotr Blandford, autor filmiku . - Wahałem się, czy wrzucić to do sieci. Przez cztery miesiące obejrzało go do 200 osób. Nagle, z pewnej niedzieli na poniedziałek, oglądalność zaczęła błyskawicznie rosnąć. W ciągu czterech dni liczba kliknięć przekroczyła milion…
Czy rzeczywiście żyjemy w czasach, w których młodzi ludzie muszą programować się na zwycięstwo? - Każdy, nawet największy smutas i pesymista, gdzieś w głębi serca chciałby być wygranym - mówi Paweł Pawłowski, psycholog biznesu .
Tymczasem zdaniem eksperta Polacy są narodem przyzwyczajonym do narzekania. - Zamiast jeszcze raz spróbować zrobić coś, co nam nie wyszło, siadamy i przekonujemy sami siebie, że "to i tak się nie uda" - mówi Pawłowski. - Myślę, że są takie sytuacje w życiu, kiedy nawet groteskowa desperacja, w której krzyczysz "upadłem, ale wstanę", jest lepsza, niż porządne, poukładane, popierane przez otoczenie, narzekanie.
Według gościa Czwórki samo powtarzanie sobie, że jesteśmy zwycięzcami wcale nie gwarantuje prawdziwego sukcesu. - Jest bardzo wiele czynników, które decydują o tym, czy ostatecznie zwyciężamy lub przegrywamy - mówi ekspert. - Kluczową rzeczą jest samo postrzeganie siebie i poczucie sensu tego, co robimy. Jeśli cały czas postrzegamy się negatywnie, a nasze myśli zakorzenione są w błędach z przeszłości, prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu radykalnie spada.
P. Pawłowski i dr T. Baran w Czwórce
Dr Tomasz Baran z Katedry Psychologii Osobowości Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że Polacy przyzwyczajeni są do modelu myślenia, w którym to, co sądzą o nas inni ważniejsze jest nierzadko od tego, jak sami się ze sobą czujemy. - Myślenie, że nasze otoczenie musi nas dowartościować i doceniać, produkuje ludzi sfrustrowanych - mówi gość "4 do 4". - W ostatnim czasie jednak rośnie pokolenie Y, czyli rzesza młodych osób, które nie potrzebują oceny innych, są coraz bardziej wewnątrzsterowne i odporne na to, jak postrzega je środowisko.
(kd)