... może się jednak okazać, że najbardziej zmiany odczują osoby na emeryturze lub bezrobotne, dla których taki handel jest formą dorobienia.
Jak się bowiem okazuje często dla "większych" handlarzy przyjęcie mandatu wliczone jest w ryzyko tej formy zarabiania pieniędzy. Co więcej, potrafią oni przyjąć kilka mandatów dziennie i nie robi to na nich większego wrażenia. Natomiast "mniejszych" handlarzy, którzy np. sprzedają warzywa i owoce ze swojego ogródka, takie zmiany mogą pozbawić możliwości zarabiania na życie. – Jak ja sobie uzbieram tych kurek i je sprzedam, to dzięki zarobionym pieniądzom nie będę musiała iść do pomocy społecznej – tłumaczy jednak z kobiet handlujących na ulicy.
Choć kary będą wyższe i handlarze podróbkami czy kradzionymi rzeczami już nie będą mogli ich przyjmować w tak beztroski sposób, to jednak sposób ich "ujęcia" będzie trudniejszy niż innych handlarzy. – Fenomenem tych osób jest szybkość, z jaką rozkładają i składają towar – zwraca uwagę Dominik, słuchacz. Osoba handlująca np. kwiatami nie ma takich samych możliwości ucieczki, gdy na horyzoncie zobaczy zbliżającą się straż miejską.
Duża część "mniejszych" handlarzy stara się więc sprzedawać swoje towary na bazarkach czy targowiskach. Często okazuje się jednak, że nie ma tam dla nich miejsca. Targowiska mają bowiem określoną liczbę miejscówek. Wtedy też kupcy zmuszeni są "ruszyć w miasto".
Co ma począć rolnik, który mieszka blisko małego miasteczka a tam targ odbywa się dwa razy w tygodniu? On przecież nie może powiedzieć truskawkom, ogórkom, czereśniom, by przez kilka dni nie rosły. Aby zarobić tacy rolnicy zmuszeni są więc handlować na ulicy w jakichś często odwiedzanych miejscach. – Jak można karać człowieka za sprzedaż kwiatów? – pyta retorycznie i z niedowierzaniem jeden z handlarzy kwiatami.
Więcej o nowelizacji kodeksu wykroczeń i związanymi z tym wątpliwościami, dowiesz się słuchając "Poranka".
ap