Na co dzień wraz z mężem i dziećmi podróżują głównie po Polsce. Podróż do Namibii była ich życiowym marzeniem, które udało się zrealizować. Przywieźli stamtąd mnóstwo doświadczeń i wspomnień, które Anna Olej-Kobus opisała w książce "Dziewięć tysięcy kilometrów afrykańskiej przygody".
– Jeszcze w czasie studiów zobaczyłam zdjęcia z Afryki u moich przyjaciół, afrykanistów – wspomina Anna Olej-Kobus, dziennikarka i podróżniczka, która niedawno wraz z całą rodziną, czyli mężem i dwoma synami odwiedziła Namibię. – I się zakochałam. Pomyślałam, że kiedyś muszę tam pojechać.
Ale po drodze spiętrzyło się sporo przeszkód. – Po pierwsze Namibia jest daleko, tam nie ma lotów czarterowych ani promocji – wymienia gość Czwórki. – Żeby zwiedzić ten kraj trzeba wynająć samochód, gdyż komunikacja miejska właściwie tam nie istnieje. To kraj dla indywidualistów.
By spełnić swoje marzenia i odwiedzić Namibię, "zdefraudowali" wraz z mężem pieniądze, które wcześniej odkładali na dom. I nie żałują, bo marzenia spełnili, a dom… i tak stoi. - Wszystkie swoje wyprawy finansujemy sami - tłumaczy podróżniczka. - Dzięki temu mamy wolność, możemy zobaczyć to, co chcemy i napisać potem w książkach to, co chcemy.
Zdaniem Anny Olej-Kobus Namibia fascynuje przestrzenią. – W tym kraju mamy bowiem dwie osoby na kilometr kwadratowy, a to bardzo niewiele - tłumaczy podróżniczka.
Na drogach Namibii obowiązuje ruch lewostronny. Tego między innymi bali się Polacy, zanim odwiedzili ten kraj. Tymczasem samochodów wcale nie ma tam wiele.
– Faktycznie, kiedy się wyjedzie poza stolicę Namibii, można właściwie przez cały dzień nikogo nie spotkać. Takie dni też nam się zdarzały – wspomina podróżniczka.
Więcej o specyfice Namibii i przygodach, które czekają tam na polskich podróżników, dowiesz się, słuchając całej rozmowy w Anną Olej-Kobus.
(kd)