Grenlandia to kraj kontrastów. Choć jest siedem razy większa niż Polska, zamieszkuje ją zaledwie około 56 tysięcy osób. Wszystko przez trudne warunki życia na dalekiej Północy. Pół roku trwa tam permanentny dzień, za to drugą połowę Grenlandczycy żyją w ciemnościach nocy polarnej. Szanse na przetrwanie daje bliskość zasobnego w ryby morza. Dlatego większość z Grenlandczyków zamieszkuje zachodnie i południowe wybrzeże wyspy.
- Największym skupiskiem ludzkim na Grenlandii jest stołeczne miasto Nuuk, liczące około 15 tysięcy mieszkańców - opowiadała w Czwórce Grażyna Królak z biura podróży Protea Travel. - W ostatnich latach nabiera ono coraz bardziej wielkomiejskiego charakteru, zaczynają powstawać piętrowe bloki, co jest pewnym novum, bo do tej pory zabudowa była tam raczej parterowa. Stolica ma uniwersytet, komunikację miejską, ale też podróżuje się tam psimi zaprzęgami - opowiadał gość audycji "4 do 4".
Wyprawa na Grenlandię nie jest ani łatwa, ani tania. Można tam dolecieć tylko z Kopenhagi, Reykjaviku, albo ze Stanów Zjednoczonych. Działa tam tylko jedna linia lotnicza, Air Greenland. Wobec braku konkurencji ceny lotu są wysokie. Sam bilet może kosztować kilka tysięcy złotych. Mimo to Grażyna Królak zapewniała, że warto wydać takie pieniądze.
- To piękny i dziwny kraj. Na Grenlandii można na przykład odbyć rejs do cielącego się lodowca. Zjawisko to polega na tym, że od lodowca odrywają się ściany lodu, które z wielkim hukiem wpadają do morza i dryfują jako góra lodowa. Hałas jest imponujący i niesie się na wiele kilometrów - wyjaśniła.
Więcej na temat atrakcji Grenlandii dowiesz się słuchając nagrania audycji.
bch