– Ustawa dokładnie wskazuje, gdzie jest to zabronione, a nas, jako strażników miejskich, interesują zwłaszcza ulice, place, parki, a także środki komunikacji zbiorowej - tłumaczy rzeczniczka Straży Miejskiej m.st. Warszawy, Monika Niźniak. – Strażnik podejmując interwencję ocenia sytuację, to jak zachowuje się sprawca wykroczenia, jakie były okoliczności popełnienia tego czynu, i jaki jest do niego stosunek sprawcy.
Na liście miejsc, w których alkoholu spożywać nie wolno nie ma na przykład plaż, ale włodarze danej miejscowości mogą wprowadzić własne regulacje w tej sprawie. Tak zrobiono np. w Gdańsku i Gdyni. Bardziej liberalne przepisy obowiązują w Sopocie. Zdaniem Aleksandra Zioło z Warsztatów Analiz Psychologicznych, decycując się na wprowadzenie konkretnych przepisów, należy brać pod uwagę kulturę picia, jaka panuje w danym regionie.
Czytaj także: Zakazane procenty: pić czy nie pić w miejscach publicznych?
– W jednych miejscowościach mieszkańcy chcą liberalizacji prawa, ale w innych żądają jego zaostrzenia – mówi gość Czwórki. – Wszystko zależy od potrzeb. Dlatego zamiast konsekwentnie wprowadzać przepisy ograniczające picie alkoholu, albo zezwalające na to, należy po prostu wysłuchać ludzi.
19 maja w Warszawie ma się odbyć spotkanie założycielskie członków stowarzyszenia "Piwo pod chmurką", które stawia sobie za cel zmiany w przepisach, dotyczących spożywania alkoholu na świeżym powietrzu. – Chcemy skończyć z panującymi prawnymi absurdami, bo na razie karani są spokojni obywatele, chcący zrelaksować się w parku, a prawdziwi chuligani traktowani są przez Straż Miejską "po macoszemu" – mówi Aleksander Arabadzic ze stowarzyszenia "Piwo pod chmurką".
Czy Polacy gotowi są na liberalizację prawa? Jak to się może skończyć? By dowiedzieć się więcej posłuchaj nagrań z audycji "4 do 4".
(kd)