"Chopin musi umrzeć" to sztuka o tym, co by się stało, gdyby ten słynny kompozytor żył w XXI, a nie XIX wieku, i trafił w szpony brutalnego show biznesu. – Choć to brzmi poważnie, to jednak jest spektakl rozrywkowy – opowiada aktorka, Joanna Kulig. – Ogromną rolę odgrywa tu choreografia, a muzyka wcale nie jest klasyczna: w dwunastu skomponowanych do tej sztuki utworach gatunki się mieszają. Na końcu oczywiście jednak słyszymy "Etiudę rewolucyjną".
Scenariusz spektaklu napisał Wojciech Saramonowicz, a wyreżyserował go Marcin Wrona. Występują tam, obok Joanny Kulig, m.in. Małgorzata Foremniak, Wojciech Mecwaldowski i Olga Bołądź.
Premiera sztuki odbyła się m.in. w Londynie. – To było niezwykłe przeżycie – wspomina to wydarzenie Kulig. – Teatr był olbrzymi, 50 proc. publiczności to byli nasi rodacy, a drugie 50 proc. – Brytyjczycy. Z obu stron widać było radość, ludzie reagowali na żarty, dostaliśmy owację na stojąco. Po spektaklu Polacy pytali nas, czemu nie gramy tam częściej, byli spragnieni rodzimej kultury.
By dowiedzieć się więcej o spektaklu "Chopin musi umrzeć", o aktorstwie i identyfikowaniu się ze słynnym kompozytorem, posłuchaj nagrania rozmowy z Joanną Kulig w audycji "Stacji Kultura", bądź obejrzyj wideo ze studia Czwórki.
(kd)