- Jesteśmy za wprowadzeniem takiego ograniczenia ze względu na wysoką korzyść społeczną takiego kroku - mówi Joanna Chilicka z Polskiej Izby Handlu. - Z informacji, które dostajemy od naszych członków wynika, że niedziela nie jest już czasem, gdy ludzie wybierają się na zakupy. Doszło nawet do tego, że niedziela jest dniem najniższych zysków.
Autorzy złożonego w Sejmie projektu przekonują, że może zapewnić „nową jakość życia dla rodzin”, które obecnie często poddają się wpływowi reklam i przesiadują całymi godzinami w centrach handlowych.
Nieco inne zdanie na ten temat mają psychologowie: - Jestem zwolenniczką przekazywania człowiekowi odpowiedzialności za jego własne życie - wyjaśnia psycholog biznesu, Iwona Majewska - Opiełka. - Jeśli ktoś nie chce robić zakupów w niedzielę to ich po prostu nie robi. Natomiast uważam, że mam prawo mieć taką możliwość. Poza tym wcale nie jest takie oczywiste, czy ludzie, którzy będą mieć wolne w niedzielę, będą lepiej spędzać czas.
Zakaz prowadzenia sprzedaży miałby dotyczyć dużych placówek handlowych. Małe sklepiki mogłyby być otwarte. Podobnie kina, restauracje i stacje benzynowe.
- Główne argumenty za wprowadzeniem tego przepisu mają charakter społeczny, ale nie ekonomiczny - mówi ekonomista Paweł Stalecki. - Należy pamiętać, że jesteśmy państwem "na dorobku" i powinniśmy większą wagę przywiązywać do gospodarki i konsumpcji. Dla nas to jeszcze nie jest czas na "chillout".
Tymczasem kraje które mają zakaz handlu w niedzielę to kraje wysokorozwinięte, w których wartość gospodarki przypadająca na jednego obywatela jest znacznie wyższa niż u nas.
- Oczywiście taki zakaz na początku może się wiązać z wzrostem bezrobocia, jednak w dalszej perspektywie może też wpłynąć na wzrost inflacji. Pod warunkiem, że osoby, które stracą pracę założą własne sklepiki i będą chcieli pracować w niedzielę.
Posłuchaj nagrań z "4 do 4", a dowiesz się jakie zdanie na ten temat mają pracownicy sklepów, psychologowie oraz słuchacze Czwórki.
kul