Wyniku krymskiego referendum nie uznają ani Stany Zjednoczone, ani kraje Unii Europejskiej. - Tak naprawdę nie wiemy na temat tego referendum nic - tłumaczył w Czwórce specjalny wysłannik Polskiego Radia na Ukrainę Michał Żakowski. - Nie wiemy, czy odbyło się ono zgodnie z jakimikolwiek regułami, ani czy dochowano podstawowych zasad demokratycznych.
Jak dodaje dziennikarz Polskiego Radia, ciężko mówić o zasadach demokracji w sytuacji, gdy na Krymie jest dużo więcej żołnierzy rosyjskich, niż przewidują to wszelkie umowy międzynarodowe. - To pokazuje, w jaki sposób władze mogły nakłaniać mieszkańców, by głosowali za przyłączeniem Krymu do Federacji Rosyjskiej - mówi Żakowski.
Zdaniem eksperta po referendum w rekordowym tempie policzono głosy mieszkańców. - W zasadzie fakt, że przynajmniej 80 proc. biorących udział w wyborach było za przyłączeniem do Rosji, był znany już tego samego wieczoru, w niedzielę - mówi nasz korespondent.
Czytaj także: wydarzenia na Ukrainie - relacja na żywo <<<
Pojawiają się także informacje, które przeczą uczciwości przeprowadzenia samego referendum. W Sewastopolu na przykład frekwencja wynosić miała… 123 proc. Głosy oddało ponoć 474 tys. osób, podczas gdy miasto liczy tylko 338 tys. mieszkańców. - To raczej żart, ale z pewnością prawdziwe jest to, że w którymś momencie badania frekwencji skoczyła w ciągu 40 minut z 40 procent do ponad 50 - mówi Żakowski. - To oddaje charakter tego referendum i sposób w jaki liczone były głosy.
17 marca UE wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi nałożyła sankcje osobowe na Rosję. Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przekonywał w Brukseli, że "dziś stało się coś, co jeszcze miesiąc temu wydawało się niemożliwe". Wyraził także nadzieję, że sankcje przekonają rosyjskich partnerów, że "sprawy są poważne", a "dalsza eskalacja konfkliktu nie jest potrzebna".
Zobacz serwis specjalny: Kryzys ukraiński <<<
Prezydent USA Barack Obama z kolei zapowiedział kolejne sankcje, jeśli Rosja będzie kontynuować swoje działania na Krymie. Podczas konferencji w Białym Domu podkreślił, że wszystko zależy od władz tego kraju - to oni muszą dokonać wyboru: eskalacja bądź deeskalacja konfliktu.
(kd/mm)