Maksymalna prędkość, z jaką można poruszać się po autostradzie w Polsce, wynosi 130 km/h. Ten przepis jest jednak nagminnie ignorowany.
Policjanci nie mogą dokonywać na autostradzie kontroli drogowych, gdyż obowiązuje na niej zakaz zatrzymywania się. To powoduje, że nie mają możliwości łapania piratów na "gorącym uczynku" i wystawiania mandatów. Doskonale wiedzą o tym kierowcy i czują się bezkarni.
Zarządca trasy A1 i miejscowa policja postanowili wypowiedzieć jednak wojnę niepokornym kierowcom. Znaleźli sposób na to, żeby udowodnić łamanie przepisów. Dzięki urządzeniu do poboru opłat, są w stanie, na podstawie czasu przejazdu i długości autostrady, ustalić, który samochód pokonał trasę szybciej niż to możliwe przy ograniczeniu prędkości do 130 km.
- System informuje o około dwóch, trzech samochodach na minutę, które miały za szybki czas dojazdu do bramek kontrolnych - mówi Grzegorz Sycz, manager do spraw poboru opłat autostrady A1.
"Akcja wyłapywania piratów autostradowych" kończy się jednak tylko na udzieleniu upomnienia, ponieważ taki pomiar, oparty o zarejestrowany czas przejazdu przy pomocy elektronicznego systemu poboru opłat, nie jest podstawą do wymierzenia mandatu. Przyznanie kary pieniężnej w oparciu o takie wyliczenie nie jest jeszcze ujęte w naszym kodeksie drogowym.
Policjanci ostrzegają, że w przypadkach szczególnego naruszenia przepisów, będą kierować sprawy do sądu.
(ap/im)
Przygotował Sebastian Kwiatkowski