– Po co miałabym być feministką? Bardzo lubię, kiedy mężczyźni całują mnie w rękę i przepuszczają w drzwiach. To bardzo piękne nawyki i niech się ich trzymają – śmieje się Lilu, „rodzynek” płci żeńskiej na zmaskulinizowanej hip-hopowej scenie. O swoich twórczych planach, w tym o zamiarze rozstania się z hip-hopową stylistyką, mówiła na antenie Czwórki w audycji „Pod lupą”.
Choć nie poczuwa się do roli głosicielki feministycznego przesłania, Lilu przyznaje, że w konfrontacji z rapującymi kolegami musiała się wykazać siłą charakteru. – Musiałam być silną babką wśród wielu męskich kogucików. To się też jakoś odbija w moich tekstach, w sposobie bycia – przyznaje. Z drugiej strony, w swej dotychczasowej karierze nie spotkała się z przejawami dyskryminacji czy lekceważenia. Wręcz przeciwnie. – Powiedziałabym, że jest wręcz cudownie, kiedy wokół ciebie kręci się tylu mężczyzn. Zresztą: dlaczego ja zostałam raperką? Przecież nie z miłości do muzyki! – żartuje.
Niebawem Lilu wyda kolejny album. Będzie to pierwsza z dwóch płyt, nad którymi obecnie pracuje. – Zamysł jest taki, że chcę wydać dwa albumy. Jeden jest już na ukończeniu. To będzie EP-ka, stricte hip-hopowa, wyłącznie rapowana, i jednocześnie będzie to pożegnanie z tą stylistyką – zdradza artystka. Jak dodaje, przyczyny rozbratu z hip-hopem, z którym dotąd kojarzono ją przede wszystkim, wyjaśni w tekstach piosenek. – To będzie bardzo osobista płyta – podkreśla Lilu.
Pożegnanie z rapem będzie zarazem powitaniem z nowym muzycznym nurtem. Lilu nie zdradza szczegółów. Wiadomo jednak, że zamierza więcej śpiewać, będzie też grać na skrzypcach i gwizdać. – Będziemy się na pewno wygłupiać, może trochę pogadam. Materiał nie jest jeszcze skończony i różne rzeczy mogą nam przyjść do głowy – zdradza gość „Pod lupą”.
Więcej z rozmowie Justyny Dżbik z Lilu. Dźwięk znajdziesz w ramce po prawej stronie.
ŁSz