Koncern, który dziś oferuje całą gamę usług, od poczty emailowej, przez serwisy społecznościowe, po internetowe albumy zdjęciowe, stworzył nowe zasady prywatności. – Oznacza to tyle, że dotychczas rozproszone zasady, które dotyczyły kilkunastu, albo kilkudziesięciu serwisów z oferty Google, zostaną połączone w jedną całość i uproszczone – tłumaczy Wiewiórowski.
Choć na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być w porządku, zdaniem eksperta Czwórki, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. – W tym przypadku zasady przetwarzania danych osobowych są nie tylko uproszczone... – tłumaczy Wiewiórowski. – Zebrano bowiem to, co jest częścią wspólną dla około trzydziestu serwisów, zapominając przy tym zupełnie, że te portale jednak się od siebie różnią.
W serwisach społecznościowych na przykład musimy podać nasze dane, dokładnie się identyfikując, a w przypadku korzystania ze zwykłej wyszukiwarki nie jest to konieczne. – Tymczasem okazuje się, że dane z tych serwisów mogą być, w myśl nowych zasad prywatności, zestawiane ze sobą – tłumaczy Wiewiórowski. – Wrzuca się je do jednego worka i na ich podstawie określa nasz sposób zachowania w sieci.
Jeśli więc zalogujemy się w jednym z serwisów, podając login i hasło, a w tym samym czasie będziemy chcieli użyć innej strony, korzystając z tego samego IP, Google zwyczajnie nas rozpozna. Zdaniem gościa Czwórki, władze koncernu tłumaczac, że nie mają złych zamiarów, argumentują, że system ten pomyślany został w taki sposób, by pomóc użytkownikowi w wyszukiwaniu określonych danych i przystosować to, co będzie nam pokazywał do tego, czego my szukamy w sieci. Tymczasem nowy regulamin pozwala na bardzo szczegółowe monitorowanie zachować konkretnych osób w sie, bo rzeczy, które dotychczas robiliśmy anonimowo, teraz, nierzadko nawet o tym nie wiedząc, robimy już zupełnie oficjalnie.
Więcej na ten temat, m. in. o tym, jak się bronić przed niechcianą inwigilacją, dowiesz się, słuchając całejk rozmowy z "Poranka".
(kd)