Maria Sadowska w Czwórce/screen wideo
Jednym z jej poprzednich filmów był "Non-stop kolor", który pokazywał życie i problemy kobiet w środowisku pielęgniarek. – Trochę sobie wówczas eksperymentowałam – mówi w Czwórce artystka. – Film nie miał początku ani końca. Dziś jestem zdania, że tam, gdzie kończy się "Non-stop kolor", zaczyna się "Dzień Kobiet".
Sadowska przyznaje, że choć akcja tych filmów rozgrywa się w dwóch diametralnie różnych środowiskach, w obu przypadkach chodzi tak naprawdę o przekazanie podobnych emocji. – Poradzenie sobie ze światem dookoła jest tematyką obu z nich, bo uczucia, które mamy, są tak naprawdę podobne – mówi gość Czwórki.
Czytaj także: "Dzień Kobiet" – wywiad z Katarzyną Kwiatkowską
Maria Sadowska odcina się jednak od "łatki", jaką jej przyczepiono - twórczyni feministycznej. – To wkurzające, że są takie "szuflady", do których od razu ktoś chce cię wtłoczyć – mówi w Czwórce. – A ponieważ mój ostatni film nazywa się "Dzień kobiet" i opowiada o kobietach, od razu musiał zostać uznany za feministyczny. Tymczasem to nie jest kino opowiadające o walce płci, tylko o rozterkach moralnych, o walce o sprawiedliwość, która równie dobrze może przydarzyć się mężczyznom.
Jednak, zamiast w męskim środowisku, np. pracowników huty, Sadowska umieściła swoją bohaterkę wśród kasjerek hipermarketu. – Zrobiłam tak, bo chcę opowiadać kobiece historie – mówi w Czwórce.
Maria Sadowska/screen wideo
Posłuchaj nagrania rozmowy z Marią Sadowską o kinie, feminizmie, spojrzeniu na kino i pracy na planie filmowym, a także... o muzyce, klikając w załączone pliki dźwiękowe, bądź obejrzyj wideo ze studia Czwórki.
Zapraszamy do słuchania audycji "Kontrkultura" w każdy weekend już po godz. 12.
(kd/Czwórka)