Profesorowie, ludzie mediów, politycy debatowali w siedzibie Polskiego Radia na temat przyszłości mediów publicznych. Podczas konferencji "Modele mediów publicznych w Polsce i Europie" pada wiele opinii o tym, jak media publiczne w Polsce będą wyglądać za kilka czy kilkadziesiąt lat.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wkrótce nowa ustawa medialna? W czasie konferencji w Polskim Radiu minister cyfryzacji Michał Boni zaproponował, że projekt może powstać w ciągu sześciu miesięcy >>>>
- Media publiczne w Europie padną prędzej czy później - mówił podczas debaty medioznawca dr Karol Jakubowicz. - W Portugalii sprywatyzowano czy zamknięto dwa na trzy kanały telewizji publicznej. Ten proces będzie trwał.
fot. Marzena Leśkiewicz
- Rzeczywistość europejska, prognozy EBU a także nasze doświadczenia pokazują, że potrzeba istnienia radiofonii publicznej nie wydaje się zagrożona - odpowiedział mu prezes Polskiego Radia Andrzej Siezieniewski.
Karol Jakubowicz nazwał media publiczne ofiarą polskiego parlamentu. Powiedział, że model stworzony przez Sejm jest w obecnej rzeczywistości "absolutnie nie do utrzymania".
Stwierdził, że unikanie zmierzenia się z wyzwaniem i "rozpaczliwe czepianie się przebrzmiałych haseł" będzie dla tych mediów zabójcze. Wyjaśnił, że nie widzi woli politycznej rozwiązania narastających problemów, a społeczeństwo, dla którego media publiczne zostały stworzone, "jest już gdzie indziej". Dodał też, że "czarno widzi" przyszłość publicznych nadawców, jeśli nie nastąpi "mentalny przełom" w myśleniu o nich.
Mówiąc o zagrożeniach dla mediów publicznych Karol Jakubowicz przyznał równocześnie, żę media te "nigdy nie były potrzebne bardziej niż teraz", bo następuje atomizacja społeczeństwa, co będzie też miało wpływ dla kształt demokracji. Nigdy też publiczni nadawcy nie stawali wobec tak trudnych problemów jak dziś - dodał ekspert.
CZYTAJ WIĘCEJ: obecna sytuacja mediów publicznych jest zawiniona przez premiera Donalda Tuska - uważa pełnomocnik Obywatelskiego Komitetu Mediów Publicznych, Maciej Strzembosz
Prezes TVP Juliusz Braun zwracał uwagę, że sytuacja finansowa mediów publicznych jest coraz trudniejsza. - Telewizja publiczna tylko na podstawie tych dwóch kryteriów: wielkości i udziału w rynku, i sposobu finansowania pokazuje, że nie może istnieć. "Takie zwierzę nie istnieje, a jednak, jak ta żyrafa, gdzieś wciąż chodzi" - żartował.
fot. Marzena Leśkiewicz
Henryk Pietrzak z Radia Rzeszów przypomniał, że załamanie wpływów abonamentowych nastąpiło po wielokrotnie powielonej w mediach lekceważącej tę daninę wypowiedzi premiera. - Uzmysłówmy sobie, że gdyby pan premier nie był łaskaw powiedzieć, że płacenie abonamentu nie jest konieczne, nie byłoby takiego zamieszania. A z drugiej strony, gdyby pan premier był łaskaw powiedzieć, że niepłacenie abonamentu jest przestępstwem, nie musielibyśmy takich sił i środków uruchamiać - powiedział.
Przyszłością są nowe media i internet - mówił Adam Rudawski z Radia Szczecin. - Możemy robić dźwięki, możemy robić wideo krótkie, możemy je umieszczać na swoich stronach internetowych z Twitterami i Facebookami włącznie.
Rudowski bardzo krytycznie wypowiedział się przeciwko szukaniu wyjścia z trudnej sytuacji mediów publicznych za sprawą łączenia struktur. Na przykład przez łączenie pionów informacyjnych. Uznał, że wspólny portal to świetny pomysł, ale wspólny newsroom to chybiona idea, choćby z tego powodu, że radio najdalej na jedenastą musi mieć świeże dzienniki a dla telewizji prime time to godzina dziewiętnasta.
"Mediokracja"
Media nie są już obiektywnymi obserwatorami świata, ale stały się graczem na scenie politycznej i biznesowej. Przekonywał o tym uczestników konferencji poświęconej mediom publicznym profesor Jan Zielonka z Uniwersytetu w Oxfordzie.
- Dziennikarze i właściciele mediów odgrywają czasem rolę ofiar, niezdolnych by oprzeć się rynkowi lub naciskom politycznym. Czasem są jednak drapieżnikiem, który chce wyrwać środki publiczne i prywatne dla swoich własnych celów. Dziennikarze i właściciele mediów nie działają w próżni. Tworzą sojusze z innymi grupami politycznymi lub biznesowymi. Niektórzy nazywają takie nieformalne koalicje "mediokracją" - dodał.
Profesor Zielonka z Uniwersytetu w Oksfordzie, mówiąc o sytuacji mediów publicznych w Polsce i zapaści w ich finansowaniu, wielokrotnie używał określenia "to naprawdę szokujące". Podkreślił, że jest zdumiony jako badacz systemów i instytucji politycznych. Zdumiony przede wszystkim postawą rządu, "o którym w Europie wszyscy mówią, że jest najlepszy". Uznał, że rząd nie ma ani strategii ani stanowiska w sprawie mediów, publicznie wychodzi na jaw, że ministrowie nie kontaktują się ze sobą w ważnych sprawach, nie ma mechanizmu podejmowania decyzji, a "frakcja parlamentarna pozostaje na marginesie tego wszystkiego".
Profesor Jan Zielonka zwrócił się też z apelem do polskiego rządu zauważając, że jest on w komfortowej sytuacji, bo bez silnej opozycji i bez wyborów w najbliższych 2 latach. Słowa "No, chłopcy! Nie grać w piłkę tylko do roboty" zostały nagrodzone oklaskami.
"To niespodzianka"
Dyrektor oxfordzkiego Instytutu Reutersa, wieloletni dziennikarz i ekspert BBC, David Levi powiedział, że nie może wprost uwierzyć, że telewizja publiczna w Polsce jest zmuszona działać przy marginalnych wpływach z abonamentu. Wpływy abonamentowe na poziomie 12 % w budżecie Telewizji Polskiej są zaskakujące, mówił. - Tak usłyszałem. Zrozumiałem też, że w przeszłości były sugestie ze strony polityków, by nie płacić abonamentu i to też dla mnie niespodzianka - dodał David Levi.
W podobnym duchu wypowiedział się dyrektor Instytutu Dziennikarstwa Radiowo-Telewizyjnego Uniwersytetu w Perugii, wybitny europejski autorytet w badaniach medioznawczych, profesor Paolo Mancini. Oświadczył, że nie rozumie, co się w Polsce dzieje. Wpływy z abonamentu określił jako "dramatyczne". Pytał retorycznie, jak to się stało, że jest prawo, jest opłata i Polacy nie płacą. Podkreślił, że Włosi nie ufają publicznemu nadawcy, ale jednak płacą.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
IAR, wit, to