Kim Nowak: nagrywaliśmy na mikrofony jak Led Zeppelin

Na swojej nowej płycie stołeczna grupa jeszcze mocniej zagłębiła się w surowych brzmieniach rocka lat 60. O pracach nad "Wilkiem" muzycy Kim Nowak opowiedzieli w Czwórkowym "DJ Paśmie".

Mimo, że już debiutancka płyta grupy dowodzonej przez braci Waglewskich, była sporym sukcesem, to w ostatnim czasie muzykom towarzyszyły problemy nieobce początkującym zespołom. – Długo nie mogliśmy znaleźć miejsca do grania prób, w którym moglibyśmy rozkręcić nasze wzmacniacze i nie obawiać się skarg sąsiadów – wyjaśniał Bartosz Waglewski.

Nieoczekiwanym problem stały się też wątpliwości odnośnie do śpiewania, jakie stały się udziałem wokalisty Kim Nowak. - Pierwsza płyta była wykrzyczana, a my chcieliśmy mieć formy jednak piosenkowe. Myśleliśmy nawet, żeby zatrudnić wokalistę z prawdziwego zdarzenia, który będzie śpiewał przeponą i będzie przystojny – ironizował Waglewski.

Szczęśliwie dla fanów jego talentu zespół nie zdecydował się na tę zmianę i bardziej niż na szukaniu nowego frontmana skupił się na uzyskaniu odpowiedniego brzmienia dla swoich riffów. – Weszliśmy do studia, gdzie były stare wstęgowe mikrofony. Perkusję na przykład nagrywaliśmy na sprzęcie podobnym do tego, na którym nagrywali Zeppelini – wyjaśniał Piot Waglewski, perkusista zespołu.

Więcej na temat albumu "Wilk" dowiesz się słuchając nagrania audycji "Poranek OnLine".