Ich nowa płyta pt. "Trzy, dwa, jeden" ukazała się w weekend. Ale fani zespołu trochę musieli się na nią naczekać, bo pierwotnie miała trafić na sklepowe półki już w styczniu, a materiał powstawał ponad pół roku. – Cieszymy się z posiadania pierwszego fonograficznego dziecka – mówił w Czwórce Mikołaj Stefański, bębniarz kapeli. – Ale faktem jest, że plany wydawnicze się przesuwały, byliśmy związani z jedną z wytwórni, potem umowa została rozwiązana.
W historii zespołu ważnym rokiem był 2007, kiedy skład się ustabilizował. – Świadomie pracujemy nad naszym brzmieniem właśnie od tego czasu – mówi Stefański. – Ale oczywiście Mama Selita istniała wcześniej. Były składy garażowe, ludzie się mieszali, przez jakiś czas pracowaliśmy także z innym wokalistą.
W 2007 roku w składzie pojawił się jednak Igor Seider, wokalista zespołu. – Doszedłem do zespołu, ponieważ szukali jakiejś nowej muzycznej formuły i myśleli, że może rapowany wokal będzie czymś fajnym – opowiada Seider w Czwórce. – To nie do końca zdało egzamin, ale wydaje mi się, że moja hiphopowa przeszłość wpływa na rozwój zespołu in plus.
Kiedy zaczynali, inspirowało ich mnóstwo zespołów, m. in. Rage Against The Machine, Red Hot Chilli Peppers, The Roots, czy Papa Roach. Dziś przyznają, że “każdy słucha innej muzy”. – Błędem byłoby wymienianie jednego źródła inspiracji – mówi Igor. – Zawsze w zespole każdy słucha trochę innej muzyki, ale jako zespół myślimy w jednym kierunku, jak dobry radziecki czołgi, od kilku lat jedziemy razem.
Więcej o historii i życiu muzyków zespołu Mama Selita dowiesz się, słuchając całej rozmowy z DJ Pasma, albo oglądając ją po kliknięciu w plik filmowy.
(kd)