Tych uznanych z certyfikatami krajowymi i unijnymi na produkcję oscypków, jest w naszym kraju tylko kilkunastu gazdów. Ci z Beskidu Żywieckiego i Podhala narzekają na bardzo liczne podróbki prawdziwego sera owczego. Na licznych straganach w beskidzkich miejscowościach handlarze zachęcają do kupna "scypek" czy też "sera góralskiego" i doskonale wiedzą, że to oszustwo.
Radiowy gazda, Andrzej Ochodka, sprawdzał dla słuchaczy "Sygnałów dnia" oryginalność oscypków. Pytał sprzedawców o to, jak mogą klientom oferować owcze sery, skoro o tej porze roku nie doi się owiec.
Tzw. sery mieszane "krówskie i kozie", w rzeczywistości nie powinny nazywać się oscypkami, gdyż nie mają one z nimi nic wspólnego. Ale, że nazwa się przyjęła…
Sprzedawcy bronią się przed oskarżeniami o fałszerstwo i przekonują, że gdy klient decyduje się na kupno, to wtedy informują go o składzie sera. Nie wszyscy jednak chcą się na ten temat wypowiadać i tłumaczą, że "ja tu tylko sprzedaję, a nie produkuję".
- Ludzie nie pytają tylko kupują – przyznał jeden ze sprzedawców, przyciśnięty przez Andrzeja Ochodka. Inny utrzymywał, że bacowskie sery przechowuje się nawet do pół roku, ale "pewności co do ich składu nigdy nie ma".
Szczerzy sprzedawcy nie kręcą i zapewniają, że zawsze tłumaczą miastowym, że za dużo teraz owczego mleka w tych serach nie znajdą.
Okazuje się, że klientom często nie przeszkadza ich skład, zdają sobie sprawę z tego, że nie kupują oryginałów. Twierdzą jednak, że smakują im wszystkie rodzaje serów, a najważniejsze jest dla nich to, że kupione były w górach.
- Od końca kwietnia do końca października doi się owce i wtedy można zjeść rzeczywiste owcze sery – podkreśla Piotr Kohut, znany hodowca owiec z regionu Istebnej.
(pp)
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Na tropie fałszywych oscypków" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.