Jak zostać ułanem w XXI wieku?

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2011 12:30
Każdy szwoleżer jest ułanem,ale nie każdy ułan jest szwoleżerem. Natomiast wszyscy są kawalerzystami. – tak w dużym skrócie ułani XXI wieku, czyli panowie ze Szwadronu Kawalerii Ochotniczej im. I Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego tłumaczą zawiłości nomenklaturalne historycznej polskiej armii.
Audio

Szwoleżerem może właściwie zostać każdy. – W całej Polsce jak grzyby po deszczu powstają kluby, stowarzyszenia, grupy ochotnicze, ludzie w różny sposób próbują podtrzymać tą piękną tradycję – opowiada Konrad Głuchowski i dodaje, że on sam "urodził się właściwie jako szwoleżer". – U babci za stodołą pod pięknym starym dębem stał kasztan. Zrozumiałem, że majstrowanie przy samochodach nie jest dla mnie.

Zamiłowanie do kawalerii może też uderzyć później. – Ludzie różnie w to wchodzą – opowiada Mijakowski. – Niektórzy poprzez militaria, czy wojsko i to ich kręci. Chcą mieć mundur i karabin. Innych interesują konie, czy zawody kawaleryjskie.

Jednak, jak każde hobby, bycie szwoleżerem kosztuje. I to nie mało. - Mundur kosztuje około tysiąca. Do tego dochodzą jeszcze pozostałe rzeczy - opowiada Mijakowski. - Odpowiedni pasek, szabla, orzełek... i przede wszystkim koń. To jest długa historia. Ludzie nigdy nie kończą tego zbierać. Dlatego to bardzo droga pasja.

Choć na uczestnictwie w różnego rodzaju rekonstrukcjach można zarobić, obaj szwoleżerowie w studiu Czwórki przyznają jednak, że tej pasji nie da się przeliczyć na pieniądze. A nawet jeśli - to nikt tego nie robi.

Oprócz tego, że są kawalerzystami, każdy z nich studiuje, albo pracuje, ma swoje życie prywatne. – Różnimy się od wojska przede wszystkim tym, że zakładamy mundury po godzinach, czyli wtedy, kiedy oni je zdejmują – mówi Głuchowski i dodaje ze śmiechem: – A druga jest taka, że oni robią to za nasze pieniądze a my za swoje.

- Nigdy nie będziemy takimi kawalerzystami, jak ci ludzie przed wojną, natomiast staramy się nimi być – opowiada  szwoleżer Krzysztof Mijakowski.

Konrad Głuchowski, Krzysztof Mirakowski brali także udział w zdjęciach do nowego filmu Jerzego Hoffmana pt. "Bitwa Warszawska 1920". Sceny, które były kręcone z udziałem kawalerzystów, odbywały się w miejscach, które większości polskich "rekonstruktorów" są dobrze znane, m. in. na polach, gdzie miała miejsce Bitwa Komarowska, czyli największe starcie kawaleryjskie tej wojny – opowiada Mirakowski. Zdaniem szwoleżerów adrenalina naprawdę więc była. – 300 koni, idących jednocześnie do szarży to jest coś niesamowitego – dodaje Konrad Głuchowski. – Trudno to nawet opisać!

Więcej o życiu i pasji polskich szwoleżerów dowiesz się, słuchając całej rozmowy w audycji "Co Was kręci".

(kd)

Czytaj także

Jak się wykonuje niewykonalne rozkazy

Ostatnia aktualizacja: 22.07.2008 20:36
„Z trupów ludzi i koni tworzą się wysokie wały, przez które skaczą następni jeźdźcy..."
rozwiń zwiń
Czytaj także

Bitwy, które zmieniały losy świata

Ostatnia aktualizacja: 15.08.2011 07:00
Dlaczego Bitwa Warszawska jest uznawana za osiemnastą decydująca bitwę w dziejach ludzkości? Jakie inne ważne starcia zbrojne ją poprzedzają?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Legendy kawalerii Drugiej Rzeczpospolitej

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2011 13:11
Przed wojną popularne było powiedzenie "Kto rozkoszy chce użyć, niech w ułany idzie służyć". Kim byli ułani i kawalerzyści? To hulacy i kobieciarze, czy patrioci i wzór do naśladowania? W Czwórce rozmawiamy o ułańskiej fantazji, odwadze i honorze.
rozwiń zwiń