- Decydując się na adaptację powieści Aleksandra Kamińskiego postanowiłem przedstawić własną wersję mitu. I cały czas miałem świadomość, że będzie to dla mnie duże wyzwanie, bo sięgnąłem po dzieło, które weszło już do kanonu "polskości" i naszej tradycji - wspomina Robert Gliński. - Każde pokolenie tę książkę czytało, każde pokolenie zna losy głównych bohaterów, wszyscy jakoś o ten tytuł się otarliśmy. Musiałem znaleźć sposób, który pozwoli mi w ciekawy sposób opowiedzieć dobrze znaną historię. Postawiłem na napięcie i emocje.
Czas pokazał, że był to słuszny wybór. Krytycy nie szczędzą reżyserowi słów uznania i podkreślają, że jego wizja "Kamieni na szaniec" nie nadwyręża takich pojęć jak: patriotyzm, ojczyzna i poświęcenie.
Dziennikarz filmowy, krytyk portalu Filmweb oraz Czwórkowy ekspert Łukasz Muszyński w swojej recenzji ocenia, że film Glińskiego to "porządne kino gatunkowe i udana próba przedstawienia dylematów członków Szarych Szeregów ich rówieśnikom z XXI wieku".
- Kamiński napisał "Kamienie..." w 1943 roku. Gdybyśmy chcieli wiernie odwzorować jego opowieść, powstałaby z tego niezła ramota - mówi gość "Kontrkultury". - Poza tym mieliśmy na uwadze to, że książka powstała "ku pokrzepieniu serc", a nasz film tej roli pełnić już nie musi. Oczywiście sytuacja na Ukrainie, która zbiegła się w czasie z premierą obrazu, sprowokowała młodych ludzi do myślenia o patriotyzmie. Ale myślę, że nasza młodzież jeszcze nie odczuwa takiej presji, żeby wyraźnie deklarować swoje przekonania: walczyłbym lub nie. Choć z drugiej strony my, Polacy mamy głęboko zakodowany romantyzm, więc pewnie od razu ruszylibyśmy na barykady.
Tomasz Ziętek i Kamil Szeptycki: szukaliśmy prawdy o naszych bohaterach >>>
Być może dlatego też nie potrafimy przejść obojętnie obok historii Rudego, Zośki i Alka. Świadczy o tym nie tylko sukces frekwencyjny filmu, ale też uroczyste premiery w Warszawie, Lublinie i Krakowie, które zakończyły się owacjami.
Jedną z najbardziej poruszających i najczęściej komentowanych scen jest przesłuchanie Rudego w siedzibie gestapo. - Trochę bałem się, że przesadziliśmy z brutalnością, ale jak inaczej mieliśmy pokazać, że ten chłopak był naprawdę męczony… Zamęczony. Na śmierć - tłumaczy reżyser. - Dodatkowo, gdybyśmy tego nie zobaczyli, nie byliśmy w stanie zrozumieć determinacji, z jaką Zośka próbuje odbić przyjaciela z rąk bandytów.
W rolach głównych Gliński obsadził aktorów młodego pokolenia: Tomasza Ziętka, Marcela Sabata i Kamila Szeptyckiego. Obok nich na ekranie pojawiają się uznane gwiazdy: Artur Żmijewski, Danuta Stenka, Andrzej Chyra, Krzysztof Globisz, Olgierd Łukaszewicz, Marian Dziędziel. Specjalnie z myślą o filmie utwór skomponował Dawid Podsiadło. Internauci oszaleli na punkcie tego singla. Na kanale Youtube piosenkę i klip "4:30" odtworzyło już ponad pół miliona osób.
(kul/mm)