- Role aktora, o którego życiu prywatnym wszystko wiadomo, tracą na wiarygodności - twierdzi gość Czwórki.
Choć jeszcze kilka lat temu jego wizytówką była punktualność, ostatnio wszędzie się spóźnia. – Wydaje mi się, że i tak zdążę, a przy okazji mogę coś jeszcze załatwić – opowiada Rafał Królikowski w Czwórce. – To taki chyba trochę znak czasu. Trudno oprzeć się biegowi spraw, zwłaszcza, że żyjemy w dużym mieście i czasem trzeba wpakować się na "autostradę".
Nie ma go w plotkarskich magazynach, nie bryluje na parkietach. – Nie mam potrzeby opowiadania o sobie. A poza tym, być może jestem z takiej starej szkoły, według której aktor powinien być jak najmniej znany ze swoich prywatnych poglądów. To kwestia wiarygodności w późniejszych rolach – tłumaczy Królikowski. – Gdy oglądamy aktora, o którego prywatnym życiu wiemy wszystko, w zupełnie innej roli, od razu wkrada nam się takie przeświadczenie, że to, co widzimy, jest udawane. Dlatego aktor powinien mieć w sobie trochę tajemnicy i być znanym tylko z ról, które kreuje.
Królikowski ma jednak za sobą także okres… hippisostwa. – Bywało tak... to był czas długich dyskusji o życiu, literaturze i sztuce – wspomina aktor. – Najfajniejszy okres przeżyłem właśnie po liceum, gdy za pierwszym razem nie dostałem się do szkoły teatralnej.
Uciekając przed wojskiem najpierw wylądował w studium elektrycznym, a potem w Studium Kulturalno-Oświatowym o specjalizacji teatralnej w Kaliszu. To było pierwsze miejsce, w którym uwielbiał się uczyć. Spotkał fantastycznych nauczycieli i, jak sam twierdzi, wielu dziwaków i połamańców takich jak on sam. Miał kolegów satanistów, oazowców, szpanerów i żigolaków. – To był mój złoty wiek i w końcu wyrosłem z nieuka, którym byłem – mówi Królikowski w Czwórce. – Po latach uświadomiłem sobie, że na przestrzeni tego roku profesor od Teatralnej Analizy Tekstu Literackiego nauczył mnie myślenia, "uruchomił mnie". Poza tym wówczas organizowano w Kaliszu wspaniałe imprezy kulturalne i festiwale aktorskie.
Aktor, którego często można spotkać na widowni w stołecznych teatrach, mimo aury tajemniczości, którą stara się otaczać, słynie z dziwnych przygód i równie dziwnych adoratorek. Kiedyś grał w Teatrze Powszechnym z poharatanym nosem, bo... stanął w obronie chłopaka, który postawił się "bandzie karków" w warszawskim tramwaju. Innym razem musiał odpierać względy niezrównoważonej mitomanki, która chciała go zabrać w podróż do okoła świata i przekonywała, że odziedziczył majątek po jednym z pilotów LOT-u. A przy tym wszystkim twierdzi, że jest nudny, bo nie ma plejady kochanek i prowadzi zwykłe, szare życie.
O sprawy zwykłe i niezwykłe Rafała Królikowskiego zapytała w "Kontrkulturze " Magdalena Kasperowicz. Posłuchaj całej rozmowy ze znakomitym aktorem, bądź obejrzyj nagranie ze studia, klikając w ikonkę kamery.
(kd)